Adam Jędrzejewski, prezes stowarzyszenia Mobilne Miasto, nie jest zaskoczony tą eksplozją aktywności firm z branży po kryzysowym 2020 r. Jak przekonuje, ruchy te to pewnego rodzaju ucieczka do przodu. – Pandemia spowodowała spadek popytu, część firm musiała zamknąć działalność, ale najwięksi stali się jeszcze silniejsi. Teraz szukają sposobów optymalizacji i dotarcia do jeszcze większej grupy klientów oraz wejścia na nowe rynki. Stąd partnerstwa – tłumaczy. Jego zdaniem współpraca i tworzenie systemów łączących różne systemy tzw. mobilności miejskiej to globalny trend, który i tak do Polski dociera z opóźnieniem.
– Do tej pory każdy próbował działać na własną rękę i tworzyć własny, zamknięty ekosystem. Ale przyszłością jest otwarta usługa na wielu operatorów. To dlatego np. FreeNow w Niemczech rozwija aplikację, w której można pożyczać różne pojazdy sharingowe od wielu dostawców. Polski rynek też do tego zaczyna dojrzewać – dodaje nasz rozmówca.
Dla hulajnóg to czas przełomu
Ekspert Mobilnego Miasta zauważa też, że każdy z segmentów rynku pojazdów na minuty rozwija się w innym tempie. Popyt i podaż hulajnóg przegoniła już rowery i wciąż szybko rośnie. Dalszym wzrostom sprzyjać będzie uregulowanie wreszcie przez Sejm poruszania się takimi tzw. urządzeniami transportu osobistego (znowelizowana ustawa o ruchu drogowym czeka na podpis prezydenta) i przychylne podejście samorządów. Eksperci zwracają uwagę, że hulajnogi to dla miast korzystne rozwiązanie, bo – w odróżnieniu od roweru miejskiego – koszty wdrożenia takiej usługi są po stronie prywatnych firm, a nie ratusza.
Mimo to samorządowcy mają sporo uwag do przyjętych regulacji. Przede wszystkim twierdzą, że te pojawiają się zbyt późno. – O regulację tej kwestii apelowaliśmy do Ministerstwa Infrastruktury wiele razy, po raz pierwszy jeszcze w 2018 r., zanim na ulicach pojawiły się pierwsze wypożyczane hulajnogi. Braliśmy udział w konsultacjach publicznych ustawy i zgłaszaliśmy dziesiątki uwag. Cieszymy się, że w końcu ustawa nabrała kształtu, nadal ma ona jednak braki i niejasności. Ale lepsze takie przepisy niż żadne – komentuje Karolina Gałecka, rzecznik i zastępca dyrektora Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Jej zdaniem największy niesmak budzi „wrzucenie" do ustawy zapisów o tzw. urządzeniach wspomagających ruch. – W efekcie na drogi rowerowe wprowadza się w ten sposób wszystkie osoby jadące na rolkach i innych podobnych urządzeniach, nie dostosowując ani infrastruktury, ani przepisów do takiej zmiany. W samych przepisach dotyczących e-hulajnóg najbardziej razi dopuszczenie ich jazdy po chodniku, co może być niebezpieczne dla pieszych. Niestety zrezygnowano też z wielu narzędzi pozwalających na regulację e-hulajnóg samorządom. Dlatego większość wyzwań spada siłą rzeczy na operatorów systemów sharingowych – wylicza uwagi Gałecka. I dodaje, że mimo to miasto ma określone pomysły na własne uregulowanie współdzielonych jednośladów.
– Opracowaniem strategii zajmuje się powołane właśnie Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym. O szczegółach i rozwiązaniach będziemy informować – podkreśla.