W Chinach odnotowano ponad 45 tys. przypadków zachorowań spowodowanych koronawirusem. Mnożą się rozmaite koncepcje, skąd właściwie wziął się ten wirus. Czy w popularnej teorii mówiącej, że wymknął się on spod kontroli w laboratorium, może być ziarno prawdy?
Nie ma takich udokumentowanych informacji. Nie znam wszystkich opinii, a fakty są takie: w grudniu 2019 roku w mieście Wuhan potwierdzono za pomocą metod biologii molekularnej infekcję wywołaną koronawirusem 2019-nCoV, notabene teraz o nowej, ostatecznej nazwie Covid-19. W środę 12 lutego potwierdzono 45 tysięcy 204 przypadki zakażeń oraz 1116 zgonów, ale – co ważne – 4985 zakażonych osób wyzdrowiało, czyli prawie 4,5 razy więcej niż zmarło. Dane te zmieniają się co dobę. Wirus pojawił się w dziewięciu krajach europejskich. Łącznie zarejestrowano 45 potwierdzonych przypadków. Obecnie nie ma informacji o zgonach w Europie.
Musimy mieć świadomość, że w przyrodzie oprócz ludzi żyją zwierzęta i u niektórych z nich potwierdzono obecność koronawirusów. Rekord bije fascynujący nie tylko w swojej strukturze wirus grypy, ale także jego zdolności do zmienności. Skutki zakażenia koronawirusem są nieporównywalne z liczbą zgonów z powodu powikłań pogrypowych w świecie, jakie co sezon epidemiczny rejestrujemy. Objawy spowodowane infekcją tym wirusem są podobne do objawów grypy.
Czy mamy obawiać się pandemii?
Tego nikt dzisiaj nie wie. Wirusy należy traktować z powagą. Największą w XX wieku była pandemia wirusa grypy tzw. hiszpanki w latach 1918–1919, kiedy doszło do tzw. reasortacji, czyli wymiany genów ptasich i ludzkich. Zgodnie z obecnymi danymi na ten temat z powodu powikłań pogrypowych zmarło wtedy od 50 do 100 mln ludzi. Ci, którzy przeżyli pandemię i widzieli widmo śmierci, chętnie się szczepili, kiedy szczepionka była już dostępna w 1941 roku.