Do tej pory wskutek choroby wywołanej koronawirusem (Covid-19) zmarło ponad 2 tys. osób. Kolejnych niemal 2 tys., głównie w ChRL, jest w stanie krytycznym. Na całym świecie zarażonych wirusem jest już ponad 76 tys. osób. Jak Chiny radzą sobie z tym problemem?
Na razie sobie nie radzą. Eksperci chińscy oraz, co ważniejsze, Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) twierdzą, że do końca nie są znane ani pochodzenie wirusa, ani sposób jego przenoszenia się. Choć w ostatnich dniach mówiono, że tempo rozpowszechniania się choroby spowalnia, to niestety według mojej oceny jesteśmy jeszcze w fazie ograniczania wirusa. Jedno jest pewne: to większy kryzys niż ten, którego Chiny doświadczyły na przełomie roku 2002 i 2003, gdy pojawiła się inna odmiana koronawirusa, czyli SARS. Wtedy zmarło 770 osób, teraz ofiar jest dużo więcej, a ich liczba wciąż rośnie.
Dlaczego te epidemie wychodzą z Chin? Jak tłumaczą to Chińczycy?
Niewiele tłumaczą. Decydenci po pierwsze muszą się tłumaczyć przed społeczeństwem, które jest coraz bardziej zaniepokojone, bo widzi, że kolejne prowincje są obejmowane kwarantanną. Ponadto w prawie całych Chinach wprowadzono internetowe nauczanie na uczelniach i w szkołach średnich, a – jak wszystko na to wskazuje – za chwilę zostanie odwołana doroczna sesja Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych – najważniejsze wydarzenie dla wewnętrznej polityki państwa. Ceremoniały są jednym z pięciu atrybutów konfucjanizmu. Gdy taki ceremoniał jest odwołany, wtedy władza traci twarz. To są bardzo poważne kwestie i im dłużej ten kryzys będzie trwał, tym będzie się stawał większym wyzwaniem.
Czy jest jakiś związek między naturą chińskiego systemu państwowego i epidemią? Czy system jest w jakiś sposób za nią odpowiedzialny?