Jeżeli to miałoby zależeć od Alternatywy dla Niemiec (AfD), ugrupowania skrajnej prawicy, rosyjska szczepionka Sputnik V powinna trafić niezwłocznie nad Łabę. Delegacja AfD pod przywództwem Alice Weidel, przewodniczącej frakcji w Bundestagu, gościła we wtorek w Instytucie Gemaleja, gdzie powstaje szczepionka.
Nie o zakup szczepionki jednak właściwie chodzi, ale o podkreślenie specjalnych więzi partii z Kremlem. Zaledwie kilka tygodni temu delegację AfD z wiceszefem partii Tino Chrupallą na czele podejmował na obiedzie sam Siergiej Ławrow, szef MSZ. Był to wymowny gest podkreślający, jak wielkich przyjaciół ma Rosja nadal w Niemczech.
Zwłaszcza że po sprawie Aleksieja Nawalnego relacje rosyjsko-niemieckie mocno się ochłodziły. Angela Merkel odwiedziła rosyjskiego opozycjonistę w berlińskiej klinice. W rezultacie na wiele tygodni zerwana została nawet regularna komunikacja telefoniczna pomiędzy panią kanclerz a Władimirem Putinem. Zresztą napięcie na linii Berlin–Moskwa rosło stale od aneksji Krymu. Półtora roku temu z nadania rosyjskich służb zamordowany został w centrum Berlina obywatel Gruzji pochodzenia czeczeńskiego.
Kanclerz przypomniała nieco później w Bundestagu o rosyjskim hakerskim ataku na system komputerowy niemieckiego parlamentu sprzed kilku lat. Oskarżyła Rosję o to, że prowadzi wojnę hybrydową i zajmuje się „cyberdezinformacją", co jest długofalową strategią Kremla. W procederze tym niezwykle pomocni są dla Moskwy politycy AfD. Są stałymi komentatorami na łamach kremlowskiej telewizji RT Deutsch, krytykując europejskie sankcje wobec Rosji.
Przy tym to właśnie Niemcy są głównym celem polityki dezinformacyjnej Kremla. Jak wynika z opublikowanego właśnie raportu służby zagranicznej UE, od 2015 r. Niemcy były przedmiotem skomasowanych rosyjskich ataków medialnych 700 razy, ponad dwa razy więcej niż Francja.