Według biura prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, 2 lutego w wagonie metra na linii Tagańsko-Krasnopriesnieńskiej, między stacjami Poleżajewskaja i Ulica 1905 Goda, młody mężczyzna przewrócił się na podłogę i zacząć trząść się jak przy drgawkach, symulując nagły atak, którego miał doznać. Jego koledzy zaczęli krzyczeć, że prankster jest zarażony koronawirusem, choć COVID-19 ma inne objawy.
Wywołało to panikę wśród pasażerów metra. Moskiewscy dowcipnisie opublikowali w internecie film z incydentu. Biuro prasowe metra w rosyjskiej stolicy przyznało, że nie jest był jedyny przypadek podobnego zdarzenia, związanego z koronawirusem.
Sam oskarżony powiedział w sądzie, że żałuje swojego czynu. Dodawał, że nie zgadza się z kwalifikacją swojego występku. - To nie jest artykuł, który za który mnie oskarżyli (chuligaństwo - red.). Nie dotknęliśmy nikogo, nikt nie ucierpiał z powodu naszych działań, nikogo nie skrzywdziliśmy - mówił na sali sądowej. - Żałuję tego głupiego żartu. Chcę prosić o wybaczenie ludzi (którzy znajdowali się w metrze - red.) - przekonywał.
Sąd nie był dla mężczyzny łaskawy. Najpierw 5 marca uznał aresztowanie prankstera za legalne. Dzień później przedłużył jego tymczasowe aresztowanie do 8 maja 2020 roku.
Po aresztowaniu mężczyzny służby zatrzymały także jego wspólników. Zostali jednak zwolnieni, bez postawienia zarzutów.