– Autobus dowożący ludzi do pracy, stoi pusty. Dochody w kafejkach spadły, szkoły zamknięte w rejonie podmiejskim. Centrum miasta zadziwiająco ciche. Nie ma korków na ulicach – taki obrazek okolic Seattle w stanie Waszyngton na północnym zachodzie Ameryki przedstawia jeden z amerykańskich dzienników.
Microsoft, Facebook, Google, Amazon i wiele innych dużych koncernów mających siedzibę w okręgu Seattle zarządziło pracę z domu. To pierwszy rejon w Stanach Zjednoczonych, gdzie władze radzą, aby ludzie nie wychodzili na ulice jeżeli nie muszą. To też pierwszy region tego dużego kraju, w którym wirus COVID-19 wymyka się spod kontroli. – To wszystko się bardzo szybko wydarzyło. Praktycznie w ciągu kilku dni – mówią mieszkańcy tego stanu.
Trzy czwarte zgonów spowodowanych tym wirusem w Stanach Zjednoczonych to mieszkańcy domu opieki w Kirkland w stanie Waszyngton. Władze tamtego regionu skarżą się, że walkę z rozprzestrzenianiem się wirusa, utrudnia im brak testów na obecność koronawirusa, a pracownicy służby zdrowia na brak ubrań ochronnych. Brak testów na obecność wirusa to zresztą bolączka całego kraju od Waszyngtonu do Florydy. W Kalifornii, gdzie tysiące ludzi jest pod obserwacją do czwartku przeprowadzono tylko 516 testów na obecność koronawirusa, bo więcej nie jest dostępnych.
W Stanach Zjednoczonych w sobotę liczba zarażeń zbliżała się do 400. Oprócz zachodniego wybrzeża, od tygodnia strach przed zarażeniem rozprzestrzenia się też w mieście Nowy Jork, w którym mieszka prawie 9 milionów ludzi, a kolejne kilka milionów codziennie przyjeżdża tu do pracy. Najwięcej chorych skupionych jest w powiecie Westchester na przedmieściach miasta, gdzie mieszka jeden z pierwszych zarażonych. W restauracjach i w kafejkach w jego miasteczku zrobiły się pustki podobnie jak w okolicach Seattle. Na brak klientów narzekają też właściciele popularnych chińskich restauracji w całym mieście Nowy Jork.
Mieszkańcy rejonu nowojorskiego wykupują środki dezynfekujące i robią zapasy jedzenia na wypadek kwarantanny. Najbardziej poszukiwanym produktem jest żel dezynfekujący do rąk, którego Amerykanie generalnie nadużywają, a w panice przed wirusem doprowadzili do pustek w sklepach. Nie można go kupić praktycznie nigdzie. – Mieliśmy dostawę o 8 rano. Od 6 była kolejka klientów zainteresowanych kupieniem środka do dezynfekcji rąk – mówi pracownik jednej z manhattańskich drogerii należących do popularniej sieci CVS.