Zgodnie z dekretem, mieszkańcy Petersburga nie mogą się swobodnie poruszać po mieście. 11 kwietnia Diana Maksimiczina, wolontariuszka pomagająca w związku z epidemią koronawirusa, wracając do domu od starszej kobiety, której zaniosła jedzenie, postanowiła skrócić sobie drogę i przeszła przez zamknięty plac zabaw dla dzieci. „Po tym, jak dziewczyna opuściła teren (placu), podjechało do niej nieoznakowane auto, z którego wysiedli policjanci. Funkcjonariusze poprosili Dianę o zatrzymanie i okazanie dokumentów, po czym sporządzili protokół. Teraz grozi jej grzywna w wysokości od 15 do 40 tysięcy rubli - opowiadał prawnik kobiety.

Policja oskarżyła wolontariuszkę o naruszenie prawa w zakresie ochrony sanitarnej i epidemiologicznej ludności, na podstawie Kodeksu administracyjnego Federacji Rosyjskiej. Jej prawnik zauważył, że choć w Petersburgu obowiązywał zakaz odwiedzania placów zabaw, to jego klientka nie „odwiedzała” a tylko wracała do domu przez plac. - Przeszła tam tylko dlatego, gdyż była to jej droga do domu. W takim przypadku nie ma dodatkowego kontaktu z ludźmi i powierzchniami jakichkolwiek przedmiotów. Co więcej, okazało się, że nie jest na ulicy dla rozrywki lub zabawy - podkreślił adwokat.

W piątek Sąd Rejonowy w Petersburgu odrzucił jednak sprawę i zdecydował o niekaraniu wolontariuszki. W ustnym orzeczeniu sąd orzekł, że sprawa jest nieistotna - nie dał wykładni, czy skracanie sobie drogi przez zabronione tereny jest dozwolone czy nie.

Ograniczenia związane z pandemią będą obowiązywać w Petersburgu co najmniej do 30 kwietnia.