Koronawirus podbija Indie

Pomimo rekordowych przyrostów zakażeń rząd otwiera gospodarkę i likwiduje pozostałości ograniczeń społecznych.

Aktualizacja: 08.09.2020 06:09 Publikacja: 07.09.2020 18:39

Lekarz w Bombaju szykuje się do pobrania próbek do testów

Lekarz w Bombaju szykuje się do pobrania próbek do testów

Foto: AFP

W poniedziałek w Delhi ruszyło metro. Przez ostatnie pięć miesięcy nie działało, co było wynikiem niezwykle ostrych restrykcji wprowadzonych przez rząd premiera Narendry Modiego w marcu tego roku w odpowiedzi na epidemię koronawirusa.

Świat obiegły wtedy dramatyczne obrazy milionów migrantów, którzy z dnia na dzień stracili pracę i zmuszeni byli powracać pieszo do swych odległych wsi. Pomoc rządowa nie docierała do ludzi, którzy koczowali całymi rodzinami na placach budów, zarabiając równowartość czterech dolarów dziennie.

Wątpliwe statystyki

Wielu z nich dotarło już do rodzinnych wsi. Wraz z nimi wirus. Wielka migracja jest jedną z przyczyn dzisiejszej eksplozji epidemii w całym kraju, zwłaszcza na południu. Jak wynika z ostatnich danych indyjskiego Ministerstwa Zdrowia, w kraju zamieszkanym przez 1,3 mld obywateli zachorowało już 4,2 mln osób. W ostatnim czasie przybywa dziennie 80–90 tys. nowych zakażeń.

Indie wyprzedziły już w światowych statystykach Brazylię i zajmują obecnie, po USA, drugie miejsce pod względem liczby chorych na Covid-19.

Wkrótce zajmą zapewne miejsce pierwsze, jako że szczyt epidemii spodziewany jest w listopadzie. Jednak potężne ludnościowo Indie notują znacznie mniej przypadków śmiertelnych niż Stany Zjednoczone czy Brazylia. Jeżeli wierzyć rządowym statystykom, zmarło do tej pory 71,6 tys. osób, co sprawia, że współczynnik śmiertelności jest wyjątkowo niski i sięga 1,8 proc.

– Należy pamiętać, że jedynie 21 proc. przypadków śmierci w Indiach jest dokumentowane w postaci określonych zaświadczeń lekarskich – zwraca uwagę prestiżowe czasopismo medyczne „The Lancet", stawiając pod znakiem zapytania prawdziwość rządowych statystyk.

Z drugiej strony nie brak opinii, że na niską śmiertelność ma wpływ niska średnia wieku indyjskiego społeczeństwa i być może zwiększona odporność na wirusy z grupy SARS-CoV-2.

Lockdownu już nie będzie

– Statystyki nie mają większego wpływu na obecne decyzje zarówno rządu w Delhi, jak i władz poszczególnych stanów. Wszyscy zdają sobie sprawę, że nie ma mowy o powtórnym zamknięciu gospodarki, i na tym opierają się wszystkie decyzje o cofnięciu większości ograniczeń wprowadzonych w marcu tego roku – mówi „Rzeczpospolitej" Rezaul Laskar, publicysta „Hindustan Times".

Przypomina, że wprowadzony wiosną lockdown doprowadził do spadku PKB w drugim kwartale tego roku o niemal 24 proc. (w porównaniu z 2019 r.). To gigantyczna zapaść i nie było takiej od chwili rozpoczęcia publikacji danych kwartalnych ćwierć wieku temu. W rzeczy samej takiej zapaści ekonomicznej Indie nie doświadczyły w okresie 70 lat niepodległości. A jest to piąta gospodarka świata po USA, Chinach, Japonii i Niemczech.

Miliony są bez pracy i bez żadnego wsparcia. Rząd przeznaczył na program pomocowy 260 mld dol., lecz zdaniem wielu ekspertów to zbyt mało, aby rozruszać gospodarkę, która zwolniła już przed epidemią. Był to wynik nietrafnych decyzji rządu nacjonalistycznego, hinduistycznego ugrupowania BJP, które pod przewodnictwem Modiego rządzi Indiami od 2014 roku. Ani problemy gospodarcze, ani też dyskryminujące 180-mln mniejszość muzułmańską regulacje dotyczące obywatelstwa dla imigrantów, nie mówiąc już o marcowym zamknięciu gospodarki, nie wpłynęły na spadek popularności rządu. W niedawnym sondażu „India Today" ma 78 proc. poparcia.

– To wynik słabości opozycji, praktycznie nieistniejącej – tłumaczy Rezaul Laskar. To wszystko w warunkach kampanii w mediach społecznościowych dotyczącej rzekomej odpowiedzialności muzułmańskiej społeczności za rozprzestrzenianie się koronawirusa.

Napięcie w Himalajach

Epidemia i gospodarka to niejedyne problemy rządu Modiego. W Himalajach trwa konfrontacja z Chinami. W czerwcu tego roku doszło tam do krwawej potyczki na kije i kamienie żołnierzy Chin i Indii. Zbrojny konflikt na szerszą skalę został jednak zażegnany.

– Sytuacja może w każdej chwili wymknąć się spod kontroli. Nie można wykluczyć, że w celu odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych rząd w Delhi straci cierpliwość i zdecyduje się na akcję zbrojną – mówi „Rzeczpospolitej" Charu Hogg, ekspertka londyńskiego think tanku Chatham House.

Delhi uznaje za swe terytorium kontrolowany przez siebie obszar 38 tys. km. kw., do części którego pretensje roszczą Chiny. Oba kraje stoczyły już tam przed laty wojnę. Od tego czasu na linii kontroli dochodziło do konfrontacji. Zdaniem Delhi Chińczycy wtargnęli 6–8 km w głąb terytorium Indii i nie zamierzają się wycofać. Dotychczasowe negocjacje nie dają żadnych rezultatów.

Naprzeciw siebie stoją obecnie tysiące żołnierzy obu krajów, czekając na dalsze rozkazy. – Wiele zależy od rozwoju sytuacji międzynarodowej. Indie mają dobre relacje z USA oraz z Rosją. Tymczasem rośnie napięcie na linii Waszyngton–Pekin. Może to skłonić rząd Indii do bardziej stanowczych działań – tłumaczy Charu Hogg.

W poniedziałek w Delhi ruszyło metro. Przez ostatnie pięć miesięcy nie działało, co było wynikiem niezwykle ostrych restrykcji wprowadzonych przez rząd premiera Narendry Modiego w marcu tego roku w odpowiedzi na epidemię koronawirusa.

Świat obiegły wtedy dramatyczne obrazy milionów migrantów, którzy z dnia na dzień stracili pracę i zmuszeni byli powracać pieszo do swych odległych wsi. Pomoc rządowa nie docierała do ludzi, którzy koczowali całymi rodzinami na placach budów, zarabiając równowartość czterech dolarów dziennie.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997