Ukraina ze wszystkich krajów na świecie była chyba najbardziej obecna w amerykańskiej polityce ostatnich lat. Rozmowa telefoniczna z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim z lipca ubiegłego roku mało nie skończyła się impeachmentem dla Donalda Trumpa, który po kilkumiesięcznych bataliach z Izbą Reprezentantów w konsekwencji został uratowany przez republikańską większość w Senacie. Z pewnością ta rozmowa mogłaby wejść do ukraińskiego podręcznika historii jako przykład jednego z największych błędów rządzących w najnowszej historii kraju. Błędu na szczęście nie popełniono. Ale ryzyko było zbyt wielkie.
W Kijowie nikt do końca nawet nie wie, jakim cudem świeżo wybranemu ukraińskiemu prezydentowi, a jeszcze niedawno dalekiemu od polityki artyście kabaretowemu, udało się nie popełnić tego błędu. W lipcu 2019 roku usłyszał w słuchawce głos przywódcy najpotężniejszego państwa na świecie, który zasugerował, że byłoby dobrze przejrzeć się sprawie Bidenów nad Bugiem. Chodziło o syna byłego wiceprezydenta USA Huntera Bidena, który w latach 2014–2019 zasiadał w radzie dyrektorów ukraińskiego holdingu gazowniczego Burisma.
Otoczenie Trumpa od kilku lat badało ten temat nad Dnieprem, angażując do tego lokalnych polityków i urzędników, zakładając, że uda się z tego wyciągnąć coś, co pomoże w reelekcji. Liczono, że uda się ustalić, że np. Biden młodszy podczas pracy w ukraińskiej spółce wykorzystywał stanowisko ojca, który wtedy był wiceprezydentem. Wszystko jednak się skończyło na spekulacjach i plotkach, rozsiewanych przez niektórych ukraińskich polityków, którzy angażując się w temat, próbowali pozyskać poparcie Białego Domu do uprawiania własnych interesów w Kijowie.
Nikt nad Dnieprem nie miał żadnych pretensji do syna Joe Bidena, a Zełenski postanowił nie dolewać oliwy do amerykańskich batalii. Zaproponował Trumpowi, że jeżeli amerykański wymiar sprawiedliwości ma jakieś zarzuty wobec syna byłego wiceprezydenta, może skierować odpowiedni wniosek do ukraińskiej prokuratury i ta, na podstawie tego wniosku, zbada sprawę. Wniosek zza oceanu nie wpłynął, śledztwa wobec syna Bidena nad Dnieprem nie wszczęto, a Ukraina dzisiaj spokojnie oczekuje na wynik amerykańskich wyborów.
– Na szczęście w odpowiednim momencie politycy w Kijowie zrozumieli, że angażowanie się w wewnętrzne sprawy USA jest bardzo ryzykowne. Dla Ukrainy źle by się skończyło, gdyby postawiono na jedną osobę. Zełenski wtedy podjął dobrą decyzję – mówił „Rzeczpospolitej" w czwartek wieczorem Ołeksandr Ohryzko, były szef ukraińskiej dyplomacji. Podobnie jak wielu ukraińskich komentatorów uważa, że w przypadku wygranej Biden będzie sojusznikiem Ukrainy, zwłaszcza w walce z korupcją.