Jak podkreślają brytyjscy naukowcy, wyniki ich badań są niezwykle istotne ze względu na to, że wczesna izolacja osób zakażonych koronawirusem ma kluczowe znaczenie dla powstrzymania rozprzestrzeniania się infekcji.
Eksperci zaznaczają, że to, jak wiele osób zakaża jedna osoba, zależy od wielu czynników, w tym od ilości wirusów zdolnych do replikacji. Część raportów wykazała, że zainfekowani pacjenci najwięcej osób zakażają tuż przed wystąpieniem objawów oraz w pierwszym tygodniu po zakażeniu wirusem.
Naukowcy przeanalizowali 79 globalnych badań poświęconym COVID-19. Dotyczyły one osób z objawami choroby, u których wynik testu na obecność wirusa był pozytywny. Badaczom udało się zidentyfikować i odtworzyć wirus z próbek gardła pobranych do dziewięciu dni po rozpoczęciu infekcji. Odkryto, że ilość wirusowych cząstek RNA (fragmentów materiału genetycznego wirusa) w próbkach ludzkiego gardła osiągnęła szczyt w momencie wystąpienia objawów lub w ciągu pięciu dni po zakażeniu. Nieaktywne fragmenty wirusowego RNA nadal znajdowano natomiast w próbkach z nosa i gardła średnio do 17 dni po wystąpieniu objawów. Badacze doszli do wniosku, że pomimo utrzymywania się tych fragmentów, mało prawdopodobne jest, aby większość chorych na COVID-19 zakażała większą liczbę ludzi po przekroczeniu tego punktu.
Dr Muge Cevik z University of St Andrews powiedziała w rozmowie z BBC, że odkrycia te wskazują, że ludzie byli najbardziej zaraźliwi we wczesnej fazie choroby. - Ludzie naprawdę potrzebują wsparcia, aby upewnić się, że powinni się odizolować, gdy tylko pojawią się objawy, nawet łagodne. Zanim niektórzy ludzie uzyskają wyniki wymazów, mogą już minąć najbardziej zaraźliwą fazę - stwierdziła. - Musimy więc dokładniej przyjrzeć się temu, dlaczego niektórzy ludzie nie są w stanie od razu się odizolować i pomóc im to zrobić - dodała.
Badanie nie obejmowało osób bezobjawowych. Autorzy zaznaczają jednak, że inne badania wykazały, że ludzie mogą być zakaźni, jeszcze zanim wystąpią objawy.