Policja w Berlinie zainteresowała się swym pracownikiem Michaelem B. w chwili, gdy otrzymała od kontrwywiadu zdjęcia, z których wynikało, że odbywał prywatne podróże na Białoruś i do Rosji. Powinien je zgłaszać przełożonym, czego jednak nie czynił. Wkrótce wyszło na jaw, czym zajmował się Michael B. – informacje na ten temat podały publiczna telewizja ARD oraz tygodnik „Die Zeit” we współpracy z niezależnym rosyjskim portalem „Meduza”.
Michael B. jest sympatykiem separatystów, którzy przy pomocy Kremla walczyli o przyłączenie ukraińskiego Donbasu do Rosji i stąd jego podróże do przyjaciół w Rosji i na Białorusi. Nie czynił tajemnic ze swych sympatii, umieszczając posty na stronie rasistowskiej organizacji Pegida, w rosyjskim „Sputnik News” czy kanałach populistyczno-prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W wolnych chwilach prowadził grupę karate… w Bundestagu.
Wspólnie z grupą przyjaciół założył organizację Stowarzyszenie Przyjaźni Narodów. Utrzymywała ona bliskie więzi z rosyjską paramilitarną organizacją Wielka Armia Donu, która brała udział w walkach w Ukrainie po aneksji Krymu. Z tego też powodu członkowie stowarzyszenia Michaela B. nazywali się kozakami lub gwardzistami. Sam jego twórca dorobił się nawet tytułu atamana. Jak pisał w odezwie do członków stowarzyszenia, pozbawienie prawa do samostanowienia ludności rosyjskojęzycznej w Donbasie „jest i pozostanie ludobójstwem ludności urodzonej w Rosji we wschodniej Ukrainie”. Dokładnie takich samych słów użył Władimir Putin, uzasadniając inwazję na Ukrainę.
Czytaj więcej
Szef niemieckiego wywiadu krajowego, Thomas Haldenwang, ostrzegł w poniedziałek w czasie wysłuchania w parlamencie, że o ile "Rosja jest burzą", to Chiny są "zmianą klimatyczną".
Cała sprawa wygląda kuriozalnie i niemiecki wymiar sprawiedliwości nie wie, co począć. Na razie przeciwko Michaelowi B. wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Nie ma jednak twardych dowodów, że współpracując z siecią prawicowych ekstremistów Nordkreuz, dopuścił się czynów karalnych. Wszyscy są ideologicznie i emocjonalnie związani z AfD, z której politykami spotykali się w prawosławnym klasztorze w Götschendorf w Brandenburgii.