Lider katalońskich nacjonalistów Carles Puigdemont wyszedł w piątek o 13.51 z więzienia w Neumunster z szerokim uśmiechem na twarzy.
– To wstyd, że w Europie mamy więźniów politycznych. Powinni zostać natychmiast uwolnieni! Stale apelowaliśmy o dialog, a spotkała nas ze strony Madrytu tylko przemoc – oświadczył przed kamerami mediów z całego świata. Zapowiedział, że do czasu zakończenia procesu o ekstradycję będzie mieszkał w Berlinie, co daje mu możliwość przekonania niemieckich polityków do swojej sprawy. I być może osiągnięcia kluczowego celu secesjonistów: międzynarodowej mediacji między Barceloną i Madrytem. Dziennikarze nie zadali mu pytań o to, czemu złamał fundamentalne reguły prawne swojego kraju. Puigdemont znów stał się gwiazdą.
Jeszcze kilka dni temu Katalończyk był politykiem schodzącym. Dla wielu tchórz, bo inaczej niż większość katalońskich działaczy uciekł pół roku temu do Belgii przed hiszpańskich wymiarem sprawiedliwości. Pod naciskiem własnej partii zrezygnował z ubiegania się o reelekcję na szefa rządu regionalnego.
Wszystko zmieniła decyzja regionalnego niemieckiego sądu w Szlezwiku-Holsztynie, który odrzucił wniosek hiszpańskiego Sądu Najwyższego o wydanie Puigdemonta z powodu zdrady stanu i buntu. Niemieccy sędziowie nie ograniczyli się tylko do sprawdzenia, czy stawiane przez Madryt zarzuty odpowiadają zapisom art. 81 i 82 kodeksu karnego RFN (jak to przewiduje procedura ekstradycji). Podważyli też analizę najwyższego Trybunału Hiszpanii i uznali, że kataloński polityk jednak nie użył siły (według Hiszpanów chodzi o organizację nielegalnego referendum niepodległościowego 1 października ub.r., co doprowadziło do starć policji z ludnością). Zdaniem Niemców Puigdemont może być sądzony tylko za defraudację środków publicznych. Do zakończenia procedury ekstradycji będzie odpowiadał z wolnej stopy za kaucją 75 tys. euro.
– Niemcy upokorzyli nasz wymiar sprawiedliwości, naszą konstytucję. To będzie miało porażający wpływ na dalsze funkcjonowanie Wspólnoty Europejskiej i na stosunki hiszpańsko-niemieckie. Miliony Niemców co roku przyjeżdża na wakacje do Hiszpanii. Chyba nie będą teraz mile widziani – mówi „Rz" Hermann Tertsch, czołowy konserwatywny publicysta hiszpański związany z dziennikiem „ABC".