Socjolog: Zapamiętamy głównie to, że nic nie jest dane na zawsze

Prof. Henryk Domański, socjolog, Polska Akademia Nauk

Publikacja: 01.04.2020 19:32

Prof. Henryk Domański,

Prof. Henryk Domański,

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Na początku pandemii ludzie masowo udali się do sklepów, by zrobić ogromne zapasy żywności. Czy to była panika?

W pewnym sensie tak, o ile przyjmiemy, że panika polega na wyolbrzymieniu problemu, który nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Istotniejszy jest powód paniki. Wynika ona z interpretacji wystąpień premiera, ministra zdrowia i innych przedstawicieli rządu, w których mówili, że koronawirus może trwać długo i należy się na to zagrożenie przygotować. Później niektóre stacje telewizyjne publikowały instrukcje, w których podano, jakie produkty warto kupić, aby się zabezpieczyć w przypadku zamknięcia obiektów handlowych. To sprawiło, że to, co nazywamy paniką, zyskało obiektywne podstawy. Wyszło to od władzy i mediów, może nie bezpośrednio, ale jednak tak to odczytano. Dlatego wydaje mi się to racjonalną reakcją i trudno mieć o to pretensje do ludzi.

Co jeszcze charakteryzuje społeczeństwo ogarnięte paniką?

Można mówić o oznakach anomii, czyli rozchwianiu systemu wartości. Wówczas nie wiadomo, jakimi kryteriami się kierować w podejmowaniu decyzji i jakie strategie stosować. Dotyczy to nie tylko zakupów, ale np. funkcjonowania rodziny w dłuższym przedziale czasowym. Ciągłe przebywanie ze sobą jest naruszeniem porządku, do którego się przyzwyczailiśmy, odbiega od normy i może powodować konflikty w relacjach między rodzicami a dziećmi lub między małżonkami. Dotyczy to również innych sfer życia.

Na przykład?

Choćby zachowania związane z pracą zawodową. Fakt, że wiele zakładów pracy jest zamkniętych, urzędy pracują w nadzwyczajnym trybie, w ograniczonym składzie, a do banku trzeba stać w kolejce, jest naruszeniem ładu społecznego. Trudno się dostosować w ciągu kilku dni do komunikowania się wyłącznie za pomocą środków elektronicznych. Co chwila pojawiają się nowe problemy. Drugim kluczowym problemem jest konieczność przestawienia się na zupełnie inny tryb funkcjonowania szkoły. Rodzice muszą wejść w role nauczycieli, dzieci muszą się dostosować do nowego rytmu funkcjonowania rodziny.

Jak pandemia może nas zmienić jako społeczeństwo?

Prawdopodobne jest, że pokolenie pandemii zapamięta konsekwencje ograniczenia wolności względem spędzania wolnego czasu, konsumpcji i korzystania z życia. A przede wszystkim zapamięta, że nic nam nie jest dane na zawsze i że są zjawiska poza naszą kontrolą, którym nawet nowoczesny system rynkowy nie jest w stanie zapobiec. A jeżeli nie obronią nas ani nowe technologie, ani medycyna, to może należy odwołać się do wartości transcendentno-duchowych, związanych z religijnością.

Czy są grupy, które radzą sobie lepiej z obecną sytuacją?

Z badań, które znam i które prowadziłem, wynika, że z takimi zagrożeniami najłatwiej sobie radzą grupy uprzywilejowane, o wysokim statusie społecznym i pozycji klasowej. Osoby dysponujące wyższym kapitałem edukacyjnym i tzw. kapitałem kulturowym, czyli zdolnością do rozumienia mechanizmów społecznych. One łatwiej podejmują racjonalne decyzje, lepiej wiedzą, jak zadbać o zdrowie i jakie strategie stosować, żeby były skuteczne. Ale jak wynikałoby z obserwacji, nie rysują się jak na razie wyraźne różnice klasowe, ponieważ wszyscy musimy się uczyć tego, jak dostosować się do zaistniałej sytuacji. Koronawirus atakuje i robotników, i ministrów. Natomiast w miarę upływu czasu najlepiej będą sobie radzili ci, którzy się na tym najlepiej znają.

Na początku pandemii ludzie masowo udali się do sklepów, by zrobić ogromne zapasy żywności. Czy to była panika?

W pewnym sensie tak, o ile przyjmiemy, że panika polega na wyolbrzymieniu problemu, który nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Istotniejszy jest powód paniki. Wynika ona z interpretacji wystąpień premiera, ministra zdrowia i innych przedstawicieli rządu, w których mówili, że koronawirus może trwać długo i należy się na to zagrożenie przygotować. Później niektóre stacje telewizyjne publikowały instrukcje, w których podano, jakie produkty warto kupić, aby się zabezpieczyć w przypadku zamknięcia obiektów handlowych. To sprawiło, że to, co nazywamy paniką, zyskało obiektywne podstawy. Wyszło to od władzy i mediów, może nie bezpośrednio, ale jednak tak to odczytano. Dlatego wydaje mi się to racjonalną reakcją i trudno mieć o to pretensje do ludzi.

Społeczeństwo
Co 16. dziecko, które rodzi się w Polsce, jest cudzoziemcem. Chodzi o komfort życia?
Społeczeństwo
Niemcy: Polka i jej syn z zarzutami za przemyt migrantów
Społeczeństwo
Młody kierowca upilnuje 17-latka na drodze? Wątpliwe, sam lubi przycisnąć gaz
Społeczeństwo
Czy oprawcy z KL Dachau wciąż żyją? IPN zakończył śledztwo
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Załamanie pogody: W tych miejscach dziś i jutro spadnie śnieg. IMGW ostrzega