Lubelski Sąd Okręgowy we wtorek skazał 14 członków działającej w Polsce rosyjskiej siatki szpiegowskiej, i jednocześnie zdecydował, że trzem skazanym na kary najniższe — od ponad roku do 1,5 roku pozbawienia wolności - uchyli areszt, choć do pełnej odsiadki pozostało im jeszcze kilka miesięcy. Sąd podjął taką decyzję mając wiedzę, że grupa kierowana przez niejakiego „Andrieja” otrzymująca polecenia poprzez rosyjski komunikator „Telegram” obserwowała lotniska, planowała wysadzenie pociągów, z nawet zabójstwa. - To skandaliczna decyzja sądu. Obawa ucieczki, ukrywania się, które są przesłankami stosowania aresztu nadal przecież istnieje - komentuje w rozmowie z „Rz” Marcin Warchoł, były minister sprawiedliwości i autor nowelizacji ustawy o szpiegostwie. Lubelski sąd nie zdecydował również o ich deportacji. Sprawa bulwersuje tym bardziej, że z aktu oskarżenia wynika, że zwerbowano ich już na Ukrainie, a przyjechali do Polski na fali uchodźczej.
Bez telefonów i adresów
We wtorek z aresztu wyszedł więc Yaroslav B. - 44 letni Ukrainiec, skazany na 1 rok 3 miesiące więzienia. W areszcie spędził 9 miesięcy. Politolog, w Polsce dorywczo rozwoził jedzenie. Przed zatrzymaniem mieszkał w hostelu w Krakowie. Jego rola w szpiegowskiej siatce polegała na tym, że udostępnił rachunek poprzez który szła zapłata za wykonane zadania, oraz kupował i rejestrował karty SIM, które szpiedzy wykorzystywali w instalowanych na trasach pociągów kamerach. Sąd uchylił areszt także 18-letniemu Rotyslavowi K., Ukraińcowi z wyrokiem 1,5 roku więzienia, oraz Maryi M., 19- letniej Białorusince, skazanej na 1 rok i 1 miesiąc. Ta studentka warszawskiej uczelni również zgodziła się, by przez jej rachunek przepływały pieniądze dla szpiegów. Ponadto, pomagała rozklejać ulotki mające wywołać nastroje przeciwko Ukraińcom i pomocy dla walczącego kraju. Również uchylony został środek izolacyjny najmłodszemu ze szpiegów — Arturowi M., który do Polski przyjechał po inwazji Rosji na Ukrainę i ma status uchodźcy wojennego. Współpracę z rosyjską FSB („prowadzącym grupę Andrejem, kryjącym się pod różnymi nickami) zaczął mając zaledwie 16 lat. Jego przykład jest szczególnie bulwersujący, bo jest on jednym z dwóch członków siatki, którzy na działaniu przeciwko Polsce zarobili największe pieniądze – w jego przypadku to 19 tys. zł. Artur M. kupował kamery do prowadzenia obserwacji, np. portu w Jasionce i dworca w Rzeszowie oraz werbował osoby, które miały montować kamery. 17-latek od marca tego roku przebywał w schronisku dla nieletnich. Sąd wydając wyrok, ten środek uchylił – orzekł o umieszczeniu Artura M. w młodzieżowym ośrodku wychowawczym i kontynuowanie nauki.
Czytaj więcej
Śledzili pociągi z pomocą dla Ukrainy, planowali ich wysadzenie i zabójstwa. 14 cudzoziemców z rosyjskiej siatki szpiegowskiej działającej w Polsce zostało skazanych.
Wszyscy siedzieli w aresztach od zatrzymania w marcu tego roku. Problem w tym, że nikt z tej czwórki — według deklaracji — nie ma telefonu, e-maila, ani stałej pracy i adresu. - To, że nie zgłoszą się do odbycia reszty kary, to niemal pewnik – komentują nieoficjalnie śledczy. Jak sąd tłumaczy uchylenie im aresztów? - Z uzasadnienia wynika, że orzeczone kary pozbawienia wolności, w kontekście podlegającego zaliczeniu okresu tymczasowego aresztowania, są na tyle niskie, że nie ma podstaw do dalszego stosowania tymczasowego aresztowania. Prawidłowy tok postępowania zagwarantuje orzeczony wobec oskarżonych zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportów – odpowiada nam sędzia Barbara Markowska, rzeczniczka lubelskiego sądu.
Dwóch do procesu
W siatce szpiegowskiej wykrytej przez ABW i Lubelski Wydział Prokuratury Krajowej działało 16 osób: 13 Ukraińców, dwóch Białorusinów i Rosjanin (hokeista śląskiej drużyny). Początkowo wszyscy przyznali się i chcieli wyroku bez procesu. Już przed sądem z umowy z prokuraturą wycofał się 23-letni Maksym L., Ukrainiec (najpierw godził się na karę 6 lat). - Jego obrońca oświadczył, że po konsultacji z oskarżonym cofa wniosek o wydanie wyroku w trybie ar. 335 kpk” - podaje nam sędzia Markowska, ale powodów nie wyjaśnia. Z kolei wobec Uladzislau P., 29-letniego nauczyciela francuskiego, wniosek cofnął prokurator, bo oskarżony chciał jednak niższej kary niż wcześniej uzgodniona — 2 lata i 3 miesiące. Te dwie osoby czeka proces. Co ciekawe, obrońcy trzech innych skazanych wnieśli o nieuchylanie im aresztów, ponieważ chcą oni odbywać kary w Polsce.