Amerykański dziennik opisuje, że na początku roku w internecie zaczęły pojawiać się tajemnicze oferty pracy. Zadania dotyczyły prostych czynności, takich jak roznoszenie ulotek czy rozwieszanie plakatów w miejscach publicznych, a oferowane wynagrodzenie było niskie. Gazeta zaznacza, że dla garstki uchodźców z Ukrainy możliwość szybkiego zarobku była zbyt atrakcyjna, by ją odrzucić.
"Ci, którzy odpowiedzieli (na oferty - red.) szybko zdali sobie sprawę, że jest pewien haczyk: praca polegała na rozpowszechnianiu prorosyjskiej propagandy w imieniu anonimowego pracodawcy. Dla tych, którzy mimo wszystko byli gotowi wykonać zadania, praca szybko przybrała złowieszczy obrót" - czytamy.
Czytaj więcej
Dowódca rosyjskiego batalionu "Wostok", walczącego na południu Ukrainy, Aleksandr Chodakowski, pisze na swoim kanale w serwisie Telegram, że w najbliższej przyszłości Ukraina nie może zostać pokonana przez Rosję militarnie.
Zwerbowani mieli wykolejać pociągi z bronią jadące na Ukrainę
"WP" podaje, że według polskich śledczych w ciągu tygodni rekrutom powierzono zadanie wykonywania zwiadu w polskich portach, umieszczenia kamer wzdłuż torów kolejowych oraz ukrywania urządzeń śledzących w transportach wojskowych. "Później, w marcu, nadeszły zaskakujące nowe rozkazy, by wykolejać pociągi wiozące broń na Ukrainę" - czytamy.
W artykule napisano, że polskie władze uważają, iż "tajemniczym pracodawcą" było GRU, czyli rosyjski wywiad wojskowy (Główny Zarząd Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych) i że operacja, której przeprowadzenie zostało udaremnione, stanowiła "najpoważniejsze rosyjskie zagrożenie na terytorium NATO od czasu rozpoczęcia przez Moskwę inwazji na Ukrainę".