Tyle że ich uczucia z ponownym uruchomieniem biznesu zamkniętego przez pół roku są w najlepszym razie mieszane. Co z tego, że znów mogą karmić miejscowych i przyjezdnych, skoro tak samo jak i w branży hotelarskiej, brakuje im pracowników? Ci, którzy pracowali u nich przed pandemią i w niepełnym wymiarze godzin jeszcze pół roku temu, znaleźli źródło dochodów gdzie indziej. Bo już nie mogli czekać w niepewności. A i w tej chwili nie do końca są przekonani, że teraz już mieliby pracę na stałe.

„New York Times” opisuje restauratorów, których pracownicy nie zamierzają już wracać po tym, jak pół roku temu zostali wysłani na urlopy bezpłatne. Michel Thiriet jest prezesem Heintz Group, która ma 11 hoteli i restauracji w Metzu, przy granicy Francji z Luksemburgiem. Na 150 pracowników wysłanych 6 miesięcy temu na bezpłatny urlop, 30 nie ma zamiaru wracać. W podobnej sytuacji są restauracje i hotele w innych departamentach francuskich i według oficjalnych danych placówek, które gorączkowo poszukują pracowników jest już ponad 100 tysięcy. Jednocześnie setki tysięcy Francuzów szuka pracy, którą utraciło podczas pandemii COVID-19. Ale branża restauracyjno-hotelarska nie wydaje im się już tak atrakcyjna, jak to było wcześniej. Jej straty podczas lockdownów wyceniane są na 60 mld euro.


Tymczasem restauratorzy są przekonani, że chętnych do jedzenia poza domem będzie w tym roku mnóstwo. Prezydent Emmanuel Macron dwoi się i troi naciskając na Brukselę, żeby przyspieszyła otwarcie granic, a sam zapowiada bilateralne otwarcia z krajami, gdzie sytuacja epidemiczna jest ustabilizowana. Do przyjazdów do Francji szykują się Amerykanie i Brytyjczycy. W tej sytuacji braki na rynku pracy mogą zostać uzupełnione jedynie przez studentów, którzy zechcą dorobić sobie podczas wakacji, i pracowników z innych krajów UE.

— Brak rąk do pracy nie jest naszym jedynym problemem. Przede wszystkim chodzi o niepewność co do przyszłości branży — uważa Thierry Grégoire, właściciel sieci NT Hotel Gallery, do której należy 5 hoteli i trzy restauracje w okolicach Tuluzy. Jego zdaniem nikt tak naprawdę nie wie jak długo potrwa obecne otwarcie i czy nie dojdzie do kolejnego zamknięcia, bo pojawi się nowa mutacja wirusa, albo przyjdzie kolejna fala zachorowań. Z mieszanymi uczuciami ocenia również pomoc państwa. Każdy pracownik branży, który został wysłany na urlop bezpłatny otrzymywał przez ostatnie pół roku 85 proc. poprzednich zarobków. Najniższa płaca w tej branży, to ok 1500 euro brutto. Czyli beneficjenci pomocy publicznej mieli czas, aby dobrze zastanowić się nad przyszłością. — Wielu z nich w tym czasie doszło do wniosku, że warto poszukać pracy gdzie indziej — uważa — uważa Michel Thieriet, który jest również przewodniczącym francuskiej organizacji zrzeszającej restauratorów i hotelarzy.

Niepewność co do przyszłości branży jest tym bardziej uzasadniona, jako że rząd otworzył hotele i restauracje warunkowo, a sytuacja epidemiologiczna ma być dokładnie monitorowana i za każdym razem decyzje będą wydawane na kolejnych 15 dni.