Sejmowa komisja śledcza ds. tzw. afery wizowej chciała przed wyborami do Parlamentu Europejskiego przesłuchać byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka w charakterze świadka i pytać go o zatrudnianie obcokrajowców przy inwestycji spółki - Olefiny III.
Obajtek, który startował w wyborach z list PiS i zdobył mandat nie stawił się na posiedzenie komisji. - Wzywanie mnie nie jest niczym innym, jak tylko i wyłącznie szopką polityczną przewodniczącego Szczerby, któremu pewnie kampania nie idzie i chce sobie dorzucić parę punktów - komentował w jednym z wywiadów, odnosząc się do ówczesnego szefa komisji Michała Szczerby, który też potem dostał się do PE.
Czytaj więcej
Centralne Biuro Antykorupcyjne oficjalnie potwierdziło w warszawskiej prokuraturze, że „w okresie od lutego do czerwca 2018 r. CBA nie prowadziło czynności procesowych wobec Daniela Obajtka, w tym takich, w których uzyskano nagrania z jego gabinetu” – czytamy w uzasadnieniu o odmowie wszczęcia śledztwa, jakie pod koniec czerwca wydał prok. Adam Karbowski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, bo czyn się przedawnił – ustaliła „Rzeczpospolita”.
Daniel Obajtek o komisji śledczej: Nie było pośpiechu
We wtorek rano w Polsat News Daniel Obajtek został zapytany, czy tego samego dnia stawi się w Sejmie i stanie przed komisją. - Oczywiście, że się stawię - zadeklarował. - Ja niejednokrotnie mówiłem, że mam obowiązek się stawić i trzeba szanować organy państwa - dodał.
- Ale proszę zobaczyć na jeden szczegół: w momencie, kiedy były wybory, w ciągu tygodnia byłem dwa razy zapraszany na komisję. To było samo centrum wyborów, ostatni tydzień i prosiłem, pisałem pisma do przewodniczącego, żeby to się odbyło po wyborach, że nie ma pośpiechu, zwłaszcza, że pan Szczerba niejednokrotnie twierdził, że nie jestem znaczącym świadkiem, bo co mam wspólnego z imigrantami przy inwestycjach - mówił europoseł PiS.