Przewodniczący Izby Mike Johnson, od którego w dużej mierze zależy los zatwierdzanych w Kongresie ustaw, podczas fundraisingowego spotkania w New Jersey w ubiegłym miesiącu został zapytany, jak w obliczu żywiołowej opozycji ze strony członków swojej partii zamierza postąpić w kwestii przyznania funduszy dla Ukrainy. W odpowiedzi wygłosił pełen emocji monolog na temat tego, jak bardzo – jego zdaniem – pomoc amerykańska dla Kijowa jest kluczowa.
Nawiązał do polityki Ronalda Reagana, potępił Władimira Putina, nazywając go „szaleńcem”, i przyznał, że kwestia pomocy dla Ukrainy sprawiła, że on sam „stąpa po delikatnej politycznej linie”, bo większość ustawodawców jego partii, będąca pod wpływem izolacjonistycznych idei oraz antyukraińskiej pozycji Donalda Trumpa, jest niechętna wydawaniu amerykańskich funduszy na pomoc temu krajowi. – Ale zrobimy, co do nas należy – zapewnił obecnych na spotkaniu przedstawicieli American Coalition for Ukraine.
Kiedy pomoc USA dla Kijowa
Zagraniczni politycy oraz proukraińscy aktywiści od tygodni wywierają presję na Johnsona, by pozwolił na głosowanie nad kolejną transzą wsparcia finansowego dla Ukrainy broniącej się przed rosyjskim najeźdźcą. – To nie jest jakaś polityczna potyczka, która ma znaczenie tylko w Ameryce. Brak pozytywnej decyzji ze strony pana Johnsona kosztować będzie życie tysięcy ludzi. Musi sobie zdawać sprawę z tej odpowiedzialności – powiedział w rozmowie z mediami premier Donald Tusk podczas niedawnej wizyty w Waszyngtonie.
Czytaj więcej
USA wyślą pierwszy od grudnia 2023 roku pakiet pomocy wojskowej na Ukrainę.
Sceptycy obawiają się, że sprzyjające Ukrainie komentarze Johnsona są tylko na pokaz, bo ma on umiejętność mówienia ludziom tego, co chcą usłyszeć. W przeszłości wielokrotnie głosował przeciwko funduszom dla Ukrainy, ale w prywatnych rozmowach z donorami oraz zagranicznymi liderami wydaje się, jakby o 180 stopni zmienił zdanie w tej sprawie.