Michał Kołodziejczak: Weszliśmy do ministerstwa rolnictwa po konkretne odpowiedzi

Nie było tam żadnego ochroniarza, który stawiałby nam opór, czy mówił, że nie możemy wejść - mówił Michał Kołodziejczak, rolnik, szef AgroUnii, w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.

Publikacja: 28.07.2023 12:02

Kołodziejczak został zapytany o to, dlaczego działacze AgroUnii weszli do ministerstwa rolnictwa.

- Budynek był okupowany przez rolników, ale także przez pracowników różnych firm i ludzi, którzy mają swoje biznesy. Przez długi czas umawialiśmy się z ministrem Telusem na spotkanie. Nie odpowiedział nam kiedy możemy przyjść, więc przyszedłem do niego w ostatecznym terminie. Poszedłem tam z kilkoma konkretnymi pytaniami, na które nie uzyskałem odpowiedzi. Chcieliśmy uzyskać listę firm, które przywoziły zboże do Polski z Ukrainy. Do dzisiaj nie ma tej listy, a minister się wykręca. Nie mogłem zrobić nic innego niż wejść do ministerstwa - stwierdził działacz.

Jak weszlibyśmy tam w strojach ludowych śpiewając pieśni ludowe, chwaląc ministra, to pewnie bylibyśmy super przyjęci

Michał Kołodziejczak, rolnik, szef AgroUni

Lider AgroUnii, dodał, że działacze jego ruchu "stali dwa tygodnie pod ministerstwem sprzedając tam maliny, porzeczki i czereśnie, żeby pokazać trudną sytuację".

Michał Kołodziejczak: nasze działania wielu urzędnikom otworzyła oczy

- Jednak żaden minister czy wiceminister się tym nie zainteresował. Jedynie pracownicy ministerstwa przychodzili i kupowali bardzo dużo tych owoców. Wielu pracownikom ministerstwa nasz konsekwentna obecność pod ministerstwem otworzyła oczy. Oni do tej pory twierdzili, że nasze problemy podnosimy, tylko i wyłącznie na cele polityczne. Pracownicy ministerstwa przychodzili każdego dnia przez dwa tygodnie i robili zakupy. Do tej pory, gdy gdzieś wchodziliśmy, to pracownicy i ochrona starali się postawić opór. W tej sytuacji czegoś takiego nie było, bo ludzie rozumieli, że mamy słuszność – stwierdził Kołodziejczak.

Czytaj więcej

Lubelskie: Rolnika nie stać na zbiór porzeczki. "Można rwać za darmo"

Kołodziejczak był także dopytywany, czy z prawnego punktu widzenia nie doszło do wtargnięcia na teren ministerstwa rolnictwa.

- Nie było tam żadnego ochroniarza, który stawiałby nam opór, czy mówił, że nie możemy wejść. Weszliśmy normalnie przez bramki, przez które nie trzeba była skakać - drzwi były pootwierane. Wcześniej wysłaliśmy do wszystkich mediów informacje, że o jedenastej idziemy na spotkanie z ministrem rolnictwa. Nikt nie uwierzył nam, że rzeczywiście idziemy na to spotkanie. Z resztą Policja bardzo często dostaje o tym powiadomienia, ale nas zlekceważono. Prawdopodobnie myślano, że zrobimy kolejną konferencję, która nie przykuje uwagi mediów. No bo ile można robić konferencje o tym, że jest źle? Przecież każdy o tym wie. Tu rodzi się pytanie, czy nas wejście było zasadne, czy bezzasadne. Jak weszlibyśmy tam w strojach ludowych śpiewając pieśni ludowe, chwaląc ministra, to pewnie bylibyśmy super przyjęci – podkreślił lider AgroUnii.

Kołodziejczak został zapytany o to, dlaczego działacze AgroUnii weszli do ministerstwa rolnictwa.

- Budynek był okupowany przez rolników, ale także przez pracowników różnych firm i ludzi, którzy mają swoje biznesy. Przez długi czas umawialiśmy się z ministrem Telusem na spotkanie. Nie odpowiedział nam kiedy możemy przyjść, więc przyszedłem do niego w ostatecznym terminie. Poszedłem tam z kilkoma konkretnymi pytaniami, na które nie uzyskałem odpowiedzi. Chcieliśmy uzyskać listę firm, które przywoziły zboże do Polski z Ukrainy. Do dzisiaj nie ma tej listy, a minister się wykręca. Nie mogłem zrobić nic innego niż wejść do ministerstwa - stwierdził działacz.

Polityka
Hołownia po spotkaniach w Ankarze. Polska liczy na wojskową współpracę z Turcją
Polityka
Powódź w Polsce. Bogdan Zdrojewski: W niektórych miejcach zrobiono za mało, w niektórych - za dużo
Polityka
Prokuratura wznawia dochodzenie w sprawie „plecaków Beaty Kempy”
Polityka
Beata Kempa została nowym doradcą prezydenta Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Rewolucja informatyczna w Senacie. Będą nowe maszynki dla senatorów