Otwarty list do zachodnich polityków opublikowali krewni obecnych i byłych więźniów politycznych na Białorusi. W środę widniały pod nim podpisy ponad 40 rodzin. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. Tacciana Chomicz, siostra skazanej na 11 lat łagrów Maryi Kalesnikawej, oraz Swiatłana Mackiewicz, żona skazanego na 5 lat więzienia filozofa i intelektualisty Uładzimira Mackiewicza.
„Apelujemy do liderów wolnego świata o bardziej zdecydowane działania na rzecz uwolnienia więźniów politycznych, włącznie z negocjacjami oraz staraniami o charakterze jak publicznym, tak i niepublicznym” – czytamy w liście. Nie mają złudzeń, że po ponad dwóch latach od sfałszowanych wyborów prezydenckich reżim Aleksandra Łukaszenki mimo zachodnich sankcji i izolacji nie zamierza wypuszczać więźniów politycznych.
Czytaj więcej
Oprócz Białorusi Aleksandra Łukaszenki przytrafiło się to tylko w hitlerowskich Niemczech i komunistycznych Chinach.
– Trzeba szukać nowej strategii, bo dotychczasowe podejście nie działa – mówi „Rzeczpospolitej” Tacciana Chomicz. – W ciągu dwóch lat niektóre osoby zostały zwolnione. To pokazuje, że możliwości są – dodaje. Ma na myśli pochodzącą z Białorusi obywatelkę Szwajcarii Natalię Hersche, która trafiła do aresztu podczas protestów w 2020 roku. By wyciągnąć ją z więzienia, wysokiej rangi politycy szwajcarscy dzwonili do Mińska, a nowy ambasador Szwajcarii na Białorusi wręczył Łukaszence listy uwierzytelniające, mimo izolowania kraju przez Zachód. Udało się to też Amerykanom. Pochodzącego z Białorusi eksperta politycznego Witalia Szklarowa uwolniono z więzienia KGB po tym, jak ówczesny sekretarz stanu USA Mike Pompeo zadzwonił w październiku 2020 roku do Łukaszenki. Zarówno Szklarow, jak i Hersche mają paszporty krajów, które o nich walczyły. Jak zachodni politycy mieliby przekonać dyktatora do uwolnienia obywateli białoruskich? Osłabiać sankcje i rozpoczynać rozmowy?
– Domagamy się, by w sprawie uwolnienia naszych bliskich wykorzystywano wszelkie możliwości – mówi siostra Maryi Kalesnikawej i przypomina, jak ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel dzwoniła do Łukaszenki w sprawie kryzysu migracyjnego, wywołanego przez Mińsk na granicy z Polską.