Po raz pierwszy od 2012 roku Władimir Putin nie pojawi się przed dziennikarzami na swojej grudniowej konferencji prasowej. W poprzednich latach uczestników starannie dobierano, ale przedostał się tam znany ukraiński dziennikarz Roman Cymbaliuk, który pytał Putina o trwającą od 2014 roku agresję wobec Ukrainy. Dopuszczano tam też celebrytkę i dziennikarkę opozycyjnej stacji Dożd (zamkniętej w Rosji po 24 lutego) Ksenię Sobczak, która potrafiła zapytać prezydenta Rosji o prześladowanie Aleksieja Nawalnego.
W warunkach trwającej od lutego wojny z Ukrainą Putin już nie może pozwolić sobie nawet na pozorowanie pluralizmu. Jego rzecznik Dmitrij Pieskow oznajmił więc, że w tym roku impreza się nie odbędzie. Przyczyn nie zdradził, aczkolwiek uspokajał, że gospodarz Kremla porozmawia z dziennikarzami „podczas podróży zagranicznych”. Towarzyszą mu w takich podróżach przedstawiciele wyłącznie mediów propagandowych, głównych rządowych stacji telewizyjnych. Brytyjski wywiad przekonuje, że rezygnacja z corocznej konferencji prasowej ma związek z narastającymi antywojennymi nastrojami w Rosji. Z doniesień tych wynika, że kremlowscy urzędnicy obawiali się, że rozmowa mogłaby skupić się wyłącznie na omawianiu „specjalnej operacji wojskowej” (tak w Rosji określają agresję przeciwko Ukrainie). A sukcesów, którymi mógłby pochwalić się Putin, brak.
Czytaj więcej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ocenił, że wojna zakończy się, jeśli umrze prezydent Rosji Władimir Putin.
– Ludzie są coraz bardziej zmęczeni tematem specjalnej operacji. Uciekają od tego, coraz mniej oglądają w telewizji poświęcone temu programy, przełączają się na programy rozrywkowe. W Moskwie teatry są pełne widzów – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksiej Makarkin, znany niezależny moskiewski politolog.
– Zachowaniem Putina przejmują się elity, bo na nic nie wpływają i nie mają wizji swojej przyszłości. A mają wiele do stracenia, zgromadziły spore kapitały. Przeciętny obywatel przejmuje się cenami w sklepach i zarobkami – dodaje.