Oba kraje znajdują się formalnie w stanie wojny od chwili powstanie Izraela. Nie mają też uznanej prawnie granicy lądowej, której rolę pełni linia rozejmu ustalona po wycofaniu się Izraela z południa Libanu na początku tego stulecia. Mimo to, po niemal dekadzie negocjacji, oba kraje uzgodniły przebieg morskiej linii granicznej, co umożliwia rozpoczęcie wydobycie gazu z dwu lokalizacji na Morzu Śródziemnym. Część wydobycia ma trafić do Europy w postaci skroplonego gazu, LPG. Zdaniem „Wall Street Journal” może to być 2–3 mld metrów sześciennych, czyli kropla w morzu europejskiego rocznego spożycia.
– Jest to porozumienie o znaczeniu historycznym, które wzmocni bezpieczeństwo Izraela, wniesie miliardy do izraelskiej gospodarki i zapewni stabilność na północnej granicy – oświadczył Jair Lapid, premier Izraela. W środę porozumienie zostało zaakceptowane na posiedzeniu rządu i trafi do Knesetu, zapewne jeszcze przed wyznaczonymi na 1 listopada tego roku kolejnymi przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. Będą piątymi od wiosny 2019 roku.
To porozumienie historyczne, które wzmocni bezpieczeństwo Izraela
Porozumienie zostało wstępnie zaaprobowane przez władze w Bejrucie, o czym poinformował prezydent Libanu Michel Aoun. Co jednak najważniejsze, zgodę wyraził współrządzący Libanem proirański Hezbollah, radykalna szyicka partia nieuznająca prawa państwa żydowskiego do istnienia. W tej sprawie Hezbollah stanowiska nie zmienia. Jest jednak zdania, że to właśnie dzięki jego postawie Izrael został zmuszony do ustępstw i wyraził zgodę na wspólną eksploatację północnego złoża Kana, położonego najbliżej brzegów Libanu. Nie godził się na to przez lata ówczesny premier Beniamin Netanjahu, stojąc na stanowisku, że złoże to leży w granicach wyłącznej izraelskiej strefy ekonomicznej. Starając się wywrzeć presję na Izrael, Hezbollah starał się przy pomocy ataków dronów bojowych uniemożliwić przygotowania Izraela do eksploatacji na południowym złożu Karisz, będącym w gestii Izraela.
Netanjahu, mający nadzieję na odzyskanie stanowiska premiera za kilka tygodni, oświadczył już, że porozumienie gazowe jest dla Izraela nie do przyjęcia, ale jego przyszły rząd będzie respektował „odziedziczone traktaty”. – Nie tylko Netanjahu jest w Izraelu przekonany, iż umowa gazowa z Libanem sprowadza się w gruncie rzeczy do zrzeczenia się przez Izrael suwerenności nad częścią terytorium państwa. A to wymaga nie tylko uzyskania większości w Knesecie, ale i przeprowadzenia ogólnonarodowego referendum – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Icchak Klein z Kohelet Policy Center, prawicowego think tanku. Jak wynika z sondażu telewizji Keshet 12, 40 proc. respondentów opowiada się za porozumieniem, przeciwko jest 29 proc.