Po upadku ZSRR pani mąż, Dżochar Dudajew, ogłaszał niepodległość Czeczenii, a później walczył o tę niepodległość z Rosją podczas pierwszej wojny czeczeńskiej. O czym pani myśli, patrząc na trwającą od pięciu miesięcy rosyjską agresję na Ukrainę?
Wojna, która wybuchła w Donbasie w 2014 roku, była niegojącą się raną na ciele Ukrainy. Kraj tracił najlepszych ludzi i trwało to aż osiem lat. Widzieliśmy, jak Ukraińcy klękali przy szosie, po której w ostatnią drogę odprowadzano poległych bohaterów. To nie mogło trwać w nieskończoność, apetyt Putina nie miał granic, poszedł dalej pod swoim carskim godłem. Ale cały naród ukraiński się zjednoczył i dzielnie stawia opór. I myślę, że pokonają imperium rosyjskie. Gorzej byłoby, gdyby tląca się od ośmiu lat wojna trwała w nieskończoność – lepiej raz stoczyć poważną bitwę z wrogiem i go pokonać, niż co roku tracić swoich najlepszych synów.
Czy działania rosyjskiej armii nad Dnieprem można porównać do tego, co przeżywała niegdyś Czeczenia?
Jest sporo podobieństw. W Iczkerii (Czeczeńska Republika Iczkerii, nazwa kraju, którego suwerenność proklamował w 1991 roku Dudajew – przyp. red.) wojska rosyjskie podczas pierwszej wojny czeczeńskiej nie paliły się do walk bezpośrednich. Widocznie bali się Czeczenów, bo odważnie i dzielnie walczą. Nasze samoloty od razu zniszczono, obrony przeciwlotniczej nie mieliśmy. Bombardowali stolicę – Grozny. To było straszne, ta skala tragedii, te zgliszcza pewnie można było zobaczyć nawet z kosmosu. Czeczeńskie rodziny wyjechały wcześniej do pobliskich wsi. Pozostawali tam tylko obrońcy miasta, mężczyźni. W bombardowanych przez Rosję ukraińskich miastach przebywa wiele rodzin z małymi dziećmi. Nie można spokojnie patrzeć na to bestialstwo, zwłaszcza gdy giną najmłodsi. Rosja morduje naród ukraiński. Za czasów Dżochara trzymaliśmy linie frontu. Uważał, że jak nie będziemy mieli frontu i się rozproszymy, zostaniemy okrzyknięci bandytami. Wówczas każdy front miał swojego dowódcę. Zwyciężyliśmy z imperium zła i gwałtu ku zdziwieniu całego świata. To był cud. Zawarliśmy w 1996 roku rozejm w Chasawjurcie z generałem Aleksandrem Lebiediem. Niestety, druga wojna czeczeńska (w latach 1999–2009 – przyp. red.) zakończyła się porażką, to była już wojna partyzancka.