Niemcy: Jak wiarygodny jest Olaf Scholz

Niemieccy politycy być może kłamią rzadziej niż w innych krajach, ale stosują inne metody ukrywania prawdy.

Publikacja: 11.07.2022 22:17

Niemcy: Jak wiarygodny jest Olaf Scholz

Foto: AFP

W ocenie obywateli kanclerz Scholz nie ma nic w wspólnego z Borisem Johnsonem czy Donaldem Trumpem w kwestii mijania się z prawdą.

Jednak niedawno sąd administracyjny w Berlinie nakazał urzędowi kanclerza podanie do wiadomości treści rozmowy Scholza, którą przeprowadził niemal dwa lata temu z grupą dziennikarzy. Odbyła się według formuły off the record, co oznacza, że miała charakter poufny i celem było zorientowanie zaproszonych dziennikarzy w sprawie bez możliwości cytowania rozmówcy.

Sprawa była niezmiernie ważna i dotyczyła bodajże największej afery finansowej Niemiec w powojennej historii, która dotknęła także wiele krajów, w tym Polskę. Całość znana jest jako skandal Cum-Ex.

Czytaj więcej

Olaf Scholz w wywiadzie bronił Angeli Merkel i jednocześnie ją skrytykował

Mowa o obrocie akcjami między krajowymi a zagranicznymi inwestorami w momencie wypłaty dywidendy. Dzięki temu otrzymywali oni nawet wielokrotnie zwrot podatku, ponieważ fiskus nie potrafił ustalić, do kogo dokładnie należały dane akcje. Niemiecki budżet stracił na tym 32 mld euro. Łącznie z pozostałymi krajami straty sięgają ponad 55 mld euro.

Jeden z uczestników spotkania z ówczesnym ministrem finansów Scholzem zarzuca mu, że mówił nieprawdę dotycząca jego kontaktów z przedstawicielami Warburg-Bank z Hamburga.

Do sprawy włączył się berliński dziennik „Tagesspiegel”, który w trosce o prawdę zwrócił się do sądu o wydanie orzeczenia zmuszającego urząd kanclerza do zajęcia stanowiska. Urząd odmawia i odwołał się od wyroku.

Sprawa toczy się w chwili, gdy już jako szef rządu Scholz oskarżany jest o formułowanie odpowiedzi na pytania w taki sposób, że nie jest jasne, co ma na myśli. Jeden z przykładów analizował „Handelsblatt”, przytaczając słowa kanclerza, że sankcje finansowe przeciwko Rosji sprawiły, iż mimo napływu miliardów z eksportu surowców energetycznych kraj ten „nie może nic z nimi zrobić”. Słowa te padły w popularnym telewizyjnym talk-show i były dla widzów co najmniej niezrozumiałe.

Niedawno na konferencji prasowej po szczycie G7 na zamku Elmau na pytanie polsko-niemieckiej dziennikarki Deutsche Welle Rozalii Romaniec, czy mógłby podać konkrety gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy po wojnie, odpowiedział krótko: „Tak mógłbym”. Po chwili dodał: „To tyle”. Niemieckie media uznały to za przejaw arogancji.

Takie rzeczy są co najmniej dziwne w kraju, w którym relacje rządu z mediami zorganizowane są niemal wzorcowo. Trzy razy tygodniowo rzecznicy wszystkich resortów na czele z rzecznikiem kanclerza odpowiadają na pytania dziennikarzy. Do tego dochodzą liczne wywiady ministrów w mediach, a także nierzadkie spotkania off the record. W takich warunkach kłamstwo polityków ma krótkie nogi. – Jest to system dobrze zorganizowany i z naszego punktu widzenia zbędne są jedynie spotkania polityków z dziennikarzami w wąskim gronie – mówi „Rzeczpospolitej” Hendrik Zörner, rzecznik Związku Dziennikarzy Nimieckich (DJV). Nie dlatego, że w takim gronie można posłużyć się nieprawdą, ale dlatego, że dyskryminują przedstawicieli innych mediów na takie spotkania nie zapraszanych.

Samo oskarżenie o kłamstwo pojawia się w niemieckim dyskursie politycznym znacznie rzadziej niż na przykład w Polsce czy Wielkiej Brytanii lub USA za czasów Trumpa.

Z badań prof. Olafa Hoffjanna z Uniwersytetu Bamberg wynika, że jedynie 14 proc. dziennikarzy zarzuca politykom kłamstwo. Co piąty polityk oskarża jednak o posługiwanie się nieprawdą innego polityka. Badaniami objęto 758-osobową grupę polityków, dziennikarzy i rzeczników prasowych. Dwie trzecie z tej grupy uznało przesadę w polityce jako zjawisko powszechne, a jedna trzecia jako uzasadnione.

– Rozmyślne oszustwo jest oczywiście uważane za bardziej godne krytyki niż obojętny stosunek do prawdy – podsumował swe badania prof. Hoffjann.

W ocenie obywateli kanclerz Scholz nie ma nic w wspólnego z Borisem Johnsonem czy Donaldem Trumpem w kwestii mijania się z prawdą.

Jednak niedawno sąd administracyjny w Berlinie nakazał urzędowi kanclerza podanie do wiadomości treści rozmowy Scholza, którą przeprowadził niemal dwa lata temu z grupą dziennikarzy. Odbyła się według formuły off the record, co oznacza, że miała charakter poufny i celem było zorientowanie zaproszonych dziennikarzy w sprawie bez możliwości cytowania rozmówcy.

Pozostało 87% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala