W ocenie obywateli kanclerz Scholz nie ma nic w wspólnego z Borisem Johnsonem czy Donaldem Trumpem w kwestii mijania się z prawdą.
Jednak niedawno sąd administracyjny w Berlinie nakazał urzędowi kanclerza podanie do wiadomości treści rozmowy Scholza, którą przeprowadził niemal dwa lata temu z grupą dziennikarzy. Odbyła się według formuły off the record, co oznacza, że miała charakter poufny i celem było zorientowanie zaproszonych dziennikarzy w sprawie bez możliwości cytowania rozmówcy.
Sprawa była niezmiernie ważna i dotyczyła bodajże największej afery finansowej Niemiec w powojennej historii, która dotknęła także wiele krajów, w tym Polskę. Całość znana jest jako skandal Cum-Ex.
Czytaj więcej
Kanclerz Niemiec w rozmowie z agencją DPA wskazywał błędy swojej poprzedniczki w polityce energetycznej, których on sam by nie popełnił. Równocześnie jednak stanął w jej obronie.
Mowa o obrocie akcjami między krajowymi a zagranicznymi inwestorami w momencie wypłaty dywidendy. Dzięki temu otrzymywali oni nawet wielokrotnie zwrot podatku, ponieważ fiskus nie potrafił ustalić, do kogo dokładnie należały dane akcje. Niemiecki budżet stracił na tym 32 mld euro. Łącznie z pozostałymi krajami straty sięgają ponad 55 mld euro.