Jakub i Dawid stanęli na ślubnym kobiercu 9 czerwca 2017 r. na portugalskiej Maderze. Tak jak wiele par w ich położeniu, nie mogli nawet marzyć o ślubie w ojczystym kraju. Zapragnęli jednak zarejestrować zawarte już małżeństwo w Polsce. Formalność, która stanowi standard dla wszystkich małżeństw heteroseksualnych zawieranych za granicą, dla nich okazała się nie do pokonania. Transkrypcja aktu małżeństwa zawartego za granicą nie jest co prawda obowiązkowa, ale jej brak uniemożliwia m.in. wyrobienie nowych dokumentów, co jest szczególnie kłopotliwe dla obu panów z racji tego, iż zdecydowali się przyjąć dwuczłonowe nazwisko. Transkrypcji podlega dokument, który w państwie wystawienia jest uznawany za dokument stanu cywilnego i ma moc dokumentu urzędowego, jest wydawany przez właściwy organ, a jego autentyczność nie budzi wątpliwości. Definicja ta koncentruje się wokół ustawodawstwa kraju wystawiającego dokument, a nie rejestrującego.
Czytaj także: Homoseksualny ślub nie może być uznany w Polsce
Nie budzi wątpliwości, że akt małżeństwa zawartegoprzez osoby tej samej płci jest w Portugalii uważany za „dokument stanu cywilnego mający moc dokumentu urzędowego". Nie stwierdzono też wydania go przez niewłaściwy organ lub braku jego autentyczności. Dlatego też Jakub i Dawid mieli podstawy do złożenia odnośnego wniosku. Uczynili to w warszawskim Urzędzie Stanu Cywilnego, składając wymagane dokumenty wraz z ich tłumaczeniem. Spotkali się z odmową, gdyż kierowniczka USC stwierdziła „brak podstawy prawnej umożliwiającej przeniesienie przedmiotowego aktu zawarcia małżeństwa do polskiego rejestru aktów stanu cywilnego". Mężczyźni zdecydowali się odwołać od tej decyzji do kolejnego organu – wojewody mazowieckiego. Ten podtrzymał wcześniejszą decyzję. Małżonkom pozostała już tylko droga sądowa.
Chcieli się poczuć jak w domu
8 stycznia 2019 r. odbyła się rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie. Przedmiotem rozpoznania była skarga powodów na decyzję administracyjną. Reprezentował ich radca prawny Adam Kuczyński, związany z organizacją pozarządową Kampania Przeciw Homofobii. Mecenas powoływał się przede wszystkim na preambułę Konstytucji RP oraz jej art. 30, które w sposób szczególny podkreślają rolę godności ludzkiej jako źródła wolności i praw człowieka i obywatela. Stanowią także o jej nienaruszalności oraz o obowiązku jej poszanowania i ochrony przez władze publiczne. Także art. 31 konstytucji, mówiący o obowiązku otoczenia wolności człowieka ochroną przez państwo, wydaje się stawiać organom władzy klarowny wymóg uznania dokumentu, który jest przecież owocem wolnej decyzji Jakuba i Dawida o ślubie za granicą. Akt transkrypcji i tak nie przyniósłby żadnych innych konsekwencji poza zwykłym potwierdzeniem, że dokument istnieje. Nie byłby równoważny ze stwierdzeniem, że małżeństwo mężczyzn jest ważne w świetle prawa polskiego i że rodzi wynikające z tego faktu skutki prawne.
Na rozprawie wielokrotnie zabierali także głos sami zainteresowani. Odnosząc się do kluczowego art. 18 konstytucji o „małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny podlegającemu ochronie i opiece ze strony Rzeczypospolitej" zwracali uwagę, iż z samej treści artykułu nie wynika nic poza deklaracją państwa o zapewnieniu przepisowo rozumianemu małżeństwu rzeczonej ochrony i opieki. Nie jest to równoznaczne z wprowadzeniem zakazu zawierania małżeństw jednopłciowych, gdyż artykuł nie definiuje małżeństwa w sposób jednoznaczny, np.: „Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny''. Ponadto odwołali się do samej istoty prawa jako dzieła człowieka mającego na celu przede wszystkim jego ochronę, a nie dyskryminację.