Pokochaliśmy rowery i hulajnogi elektryczne. Ta miłość ma także drugą, ciemną stronę: nie tylko porzucane na ulicach pojazdy wypożyczane na minuty, które są zmorą pieszych i zarządców dróg. Podobnie „normalne" rowery czy hulajnogi, które z jakichś powodów przestają się podobać właścicielom, a ci nonszalancko porzucają niechciany już sprzęt gdzieś obok domu, na terenie należącym do wspólnoty mieszkaniowej. Ostatnio otrzymaliśmy od zarządcy jednej z nieruchomości pytanie: co zrobić z rowerami, które zalegają na stojakach lub obok nich i ewidentnie nie były używane od co najmniej zeszłego roku: nie schowano ich do piwnic, całą zimę przestały na powietrzu, a niektóre zdążyły już pordzewieć?
Nie ma schronisk dla jednośladów
Takie bezpańskie, zdezelowane rowery to nie tylko kwestia estetyki lub raczej jej braku – to także zagrożenie dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego i dla ogólnego bezpieczeństwa mieszkańców, na przykład dzieci i innych osób korzystających ze swoich rowerów czy hulajnóg.
Czytaj też:
Trzeba jednak pamiętać, że – zgodnie z przepisami prawa – takie porzucenie nie jest wyłącznie czynnością techniczną. Jest także „czynnością prawną rozporządzającą polegającą na pozbyciu się władztwa nad rzeczą w sposób umożliwiający każdemu objęcie jej w posiadanie; okoliczności, w których porzucenie nastąpiło, zwykle uzasadniają domniemanie faktyczne, że właściciel uczynił to by wyzbyć się własności".