Jedną z największych przeszkód w skutecznym zbawianiu świata przez prawników jest ich częste, niestety, oderwanie od realiów społeczno-gospodarczych analizowanej regulacji prawnej, a także godna podziwu wiara, że za pomocą aktów normatywnych da się naprawdę zmienić rzeczywistość, a nawet nagiąć prawa fizyki czy ekonomii. Ta przypadłość nie jest zresztą właściwa wyłącznie teoretykom prawa, lecz coraz częściej również jego praktykom (nie wyłączając sędziów). Szczególnie jest to widoczne w obszarze, który od kilku lat rozgrzewa emocje komentatorów z dziedzin prawa i ekonomii – tj. sporów związanych z kredytami indeksowanymi i denominowanymi do franka szwajcarskiego.
Ignoranci, którzy nie rozumieją
Wydaje się, że część dyskutantów uwierzyła, że prawo konsumenckie jest taką wyjątkową dziedziną prawa, immunizowaną na realia gospodarcze, prawa ekonomii, a nawet zwykły rozsądek. Gdyby tak było, czyniłoby to regulacje konsumenckie sferą wyobcowaną z pozostałej części systemu prawa, który – wbrew nadziejom teoretyków – jest zatopiony w uwarunkowaniach społecznych i gospodarczych. Z kolei ci, którzy starają się przypomnieć oczywiste prawidła rynku, a także zwrócić uwagę na niesprawiedliwość daleko idących żądań, są lekceważeni jako ignoranci, którzy „nie rozumieją praw konsumentów i orzecznictwa TSUE".
Czytaj też:
Dyrektywa Komisji Europejskiej - jakie zmiany w kredytach konsumenckich
Dobrym przykładem takiego radykalizmu w myśleniu o prawie konsumenckim jest problem tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału na wypadek rozliczeń stron po upadku umowy kredytu. Według części komentatorów dyrektywa 93/13, a zwłaszcza orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczące tej dyrektywy miałyby dopuszczalność roszczeń o takie wynagrodzenie wykluczać. Przywołuje się tu np. wyrok TSUE w sprawie C-301/18 Leonhard. Jest to jednak referencja chybiona, ponieważ wyrok ten dotyczy zupełnie innej kwestii i nie jest oparty na dyrektywie 93/13. Wykluczenie w tym orzeczeniu możliwości dochodzenia roszczenia o odszkodowanie za pożytki z kapitału jest konsekwencją wyłącznie faktu, że w sprawie chodziło o rozliczenie umowy zawartej zdalnie, od której konsument odstąpił na podstawie dyrektywy 2002/65 w sprawie sprzedaży konsumentom usług finansowych na odległość. Przepisy tej dyrektywy regulują jednak w pełni zasady takiego rozliczenia (harmonizacja pełna) i to było podstawą rozumowania TSUE w tej sprawie.