- Koronawirus, COVID-19, pandemia - nowe w naszych słownikach określenia odmieniane na wszelkie możliwe sposoby wpłynęły nie tylko na organizację naszego życia codziennego, ale i całą gospodarkę. W I kwartale 2020 r. na rynku mieszkaniowym nie zauważymy jednak znaczących zmian w trendach, które byłyby następstwem pojawienia się globalnego wirusa - komentuje Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. Firma publikuje raport opracowanym z portalem RynekPierwotny.pl i Gold Finance na temat sytuacji na rynku mieszkań.
Odkładane decyzje
- To, że następstwa obecnej sytuacji się pojawią, możemy być pewni. W naszym raporcie Metrohouse i Gold Finance, który przygotowujemy przy współudziale portalu RynekPierwotny.pl, nie znajdziemy spektakularnych danych, które pokazałyby, w jaki sposób rynek zareagował na pojawienie się wirusa. Na to jest jeszcze zbyt wcześnie - zastrzega Marcin Jańczuk. - Są jednak dwa elementy, które sprawiają, że raport jest naznaczony obecną sytuacją. Pierwszy to indeks popytu, który jest pochodną zgłaszanego zainteresowania klientów ofertą rynku wtórnego. Podczas, gdy w końcówce 2019 r. wyniósł 120 pkt, a na początku 2020 r. ponad 140 pkt., w marcu spadł do poziomu 77 pkt. Nie jest to jednak zaskakujące. Druga połowa marca to apogeum paniki wywołanej pojawieniem się wirusa i potrzeba zapewnienia najbliższym bezpieczeństwa. Poszukiwanie nowego lokum zeszło na dalszy plan - podkreśla autor raportu. - Drugi symptom znajdujemy w części poświęconej kredytom hipotecznym. Banki bardzo szybko zareagowały na zmiany na rynku i momentalnie wycofały oferty promocyjne, podwyższając marże produktów, chcąc w ten sposób znacząco obniżyć akcję kredytową. Dodatkowym obostrzeniem było podwyższenie wkładu własnego w niektórych z banków oferujących dotychczas finansowanie 90 proc. ceny zakupu. Dziś wiele z instytucji oferuje już możliwość finansowania przy wymaganym minimum 20-procentowym wkładzie kredytobiorcy - dodaje.
Zmieniają się też zasady scoringu przyszłych klientów banków. - Niezbyt mile widziane są osoby prowadzące działalność gospodarczą i przedstawiciele branż, które w istotny sposób ucierpiały w obliczu masowej kwarantanny - mówi ekspert Metrohouse.
Tu taniej, tam drożej
- Transakcje używanych mieszkań w pierwszym kwartale 2020 r. pokazały, że silny wzrost cen z ostatnich kilkunastu miesięcy ulega stopniowemu osłabieniu. Spośród analizowanych przez Metrohouse pięciu największych rynków w trzech miastach pojawiły się niewielkie, ale warte odnotowania spadki nieprzekraczające 1 proc. - wskazuje Jańczuk. - Niższe ceny odnotowujemy w Gdańsku, gdzie za mkw. płaciliśmy 7753 zł, w Krakowie (8069 zł) i w Warszawie (9944 zł). W stolicy nie doczekaliśmy się jak na razie przekroczenia magicznej granicy 10 tys, zł za mkw. Wśród miast, w których kontynuowane były wzrosty cen są Wrocław (o 3,2 proc.) i Poznań (3,4 proc.). Najbardziej jednak widoczne wzrosty widać w Łodzi, gdzie średnia cena mkw. zbliża się do 5 tys. zł.
W większości analizowanych miast można było wynegocjować więcej niż w poprzednich kwartałach. Zwykle było to ok. 3 proc. ostatniej ceny ofertowej, ale w Poznaniu negocjacje dochodziły nawet do 5 proc. - Również w trakcie ekspozycji oferty na rynku sprzedający obniżali pierwotnie założone ceny ofertowe. Przedłużająca się sprzedaż powodowała obniżki cen o 2-3 proc. - czytamy w raporcie. - W IV kw. 2019 r. odsetek nabywców deklarujących zakup inwestycyjny wynosił 31 proc.