Krajowy Zasób Nieruchomości (KZN) funkcjonuje od trzech lat. Efekty rozczarowują. Ciągle też poprawiane są przepisy, które mają pomóc rozwinąć mu skrzydła. Czy to nastąpi?
Tylko jeden przetarg
Od 2017 r. KZN, czyli państwowy bank ziemi, zgromadził ok. 900 ha gruntów w kraju, m.in. we Wrocławiu, w Elblągu, Poznaniu, Lubinie, Częstochowie, Kaliszu, Boguchwale, Jeleniej Górze, Gdyni, Gdańsku czy Chorzowie. To często bardzo atrakcyjne grunty budowlane, warte miliardy złotych. Odkąd jednak powstał KZN, brakuje gruntów dla inwestorów prywatnych, przez co rosną ceny mieszkań.
– Liczyliśmy, że KZN będzie sprzedawał działki na przetargach, bo takie były pierwotne plany. Nie sprzedał ani jednej. W efekcie jest coraz mniej gruntów pod inwestycje, a ceny mieszkań poszły w górę – tłumaczy Konrad Płochocki, członek zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Gruntów nie sprzedają też spółki Skarbu Państwa, czekając na decyzje KZN. – Teoretycznie nie obowiązuje je zakaz zbywania gruntów, ale od kiedy powstał KZN, trudno liczyć, że cokolwiek sprzedadzą. A szkoda. PKP czy Poczta Polska dysponują bardzo atrakcyjnymi nieruchomościami, wartymi miliardy złotych. Gdyby je zbyły, mielibyśmy gdzie budować, a spółki te miałyby pieniądze na restrukturyzację – uważa Konrad Płochocki.
KZN przyznaje, że do tej pory nie organizował przetargów. Nie kupił też żadnej nieruchomości od spółek Skarbu Państwa ani innych podmiotów. – Przeprowadziliśmy jeden przetarg na zbycie nieruchomości przeznaczonej pod stację transformatorową – podaje Joanna Kołakowska-Koroluk, ekspert ds. komunikacji w KZN.