O sytuacji na rynku mieszkań mówi Michał Deptuła, dyrektor oddziału Freedom Nieruchomości Ostrołęka:
- Sytuacja na rynku nieruchomości jest bardzo dziwna. Z jednej strony cały czas mówimy o bańce na rynku nieruchomości, której wynikiem jest utrzymanie cen mieszkań na rynku wtórnym na stałym poziomie lub ich wzrost (częściowo spowodowany bardzo tanim kredytem hipotecznym oraz rosnącą realną inflacją, pomimo zapewnień rządu o utrzymaniu inflacji CPI na poziomie ok 2.9 proc., rok do roku) a z drugiej, podnosimy problem koronawirusa, który uderza w miejsca pracy, biznesy i ogólny dobrobyt społeczeństwa. Oczywiście zawężenie tematu tylko do powyższych jest sporym niedopowiedzeniem, lecz może na razie warto skupić się na tych aspektach.
Najpierw stanowisko za utrzymaniem cen nieruchomości na obecnym poziomie lub ich wzrostem. W historycznym ujęciu kredyty hipoteczne jeszcze nigdy nie były tak tanie ze względu na bardzo niskie stopy procentowe. Wiadomo, niskie stopy procentowe oznaczają postawienie na konsumpcjonizm, czyli chętnie brane kredyty i niechęć do oszczędzania ze względu na mizerne stopy zwrotu. Jak zatem ratować swoje oszczędności? inwestując.
Jedni zakładają konta maklerskie, inni kupują złoto a jeszcze inni nieruchomości. I właśnie w otoczeniu rosnącej inflacji oraz niskich stopach procentowych dopatruję się powodu tego, że w najbliższych dwóch, trzech latach ceny mieszkań nie będą spadać.
Teraz dwie tezy za spadkiem cen mieszkań. Pierwsza dotyczy oczywiście koronawirusa i jego efektów. Ogromnie dotknięta została branża turystyczna, a więc, oprócz biur podróży oraz linii lotniczych, hotele i apartamenty na wynajem, czyli najem krótkoterminowy. Ten w zasadzie nie istnieje i mieszkania stoją puste.