W niektórych spółdzielniach mieszkaniowych nie dzieje się dobrze. W kłopoty finansowe wpędzają je m.in. złe inwestycje. W wielu wypadkach również prawo utrudnia, a nie pomaga, wyjść na prostą.
Na skraju bankructwa znalazła się m.in. Spółdzielnia Mieszkaniowa Ujeścisko w Gdańsku. Jednak dzięki determinacji mieszkańców, wsparciu władz miasta i Związkowi Rewizyjnemu Spółdzielni Mieszkaniowych RP, Ujeścisko zaczyna pozbywać się długów, choć początkowo nie wyglądało to dobrze, emocje zaś sięgnęły zenitu. Przedstawiciele starego zarządu siłą próbowali przejąć siedzibę spółdzielni, a zdesperowani mieszkańcy demonstrowali pod prokuraturą. Nie mieli bowiem ani pieniędzy, ani dachu nad głową.
Ujeścisko na prostej
– W tarapaty finansowe wpędziły spółdzielnię inwestycje, Rozpoczynano jedną, nie kończono i już realizowano następną. Większość nigdy nie została zakończona. Długi urosły do kwoty 30 mln zł. Zaczęło brakować pieniędzy, nawet na bieżące rachunki – wyjaśnia Cezary Pawłowicz, obecny prezes SM Ujeścisko.
– Mieszkańcy spółdzielni zgłosili się do nas w okolicach września 2019 r. Nie działo się dobrze – wspomina Piotr Grzelak, wiceprezydent Gdańska. – Spółdzielnia tonęła w długach, także w stosunku do miasta. Zaległości z tytułu opłat za ciepło, wywóz śmieci, opłaty przekształceniowej to były wielomilionowe kwoty. Groziła jej upadłość. Mimo że samorządy nie posiadają funkcji kontrolnych w stosunku do spółdzielni, staraliśmy się pomóc na tyle, na ile się dało – opowiada.
W końcu udało się zwołać zebranie przedstawicieli, a następnie wybrać nowe władze spółdzielni.