Rewolucja ma dotyczyć samowoli budowlanych powstałych przed 20 laty, pod warunkiem że są one bezpieczne.
W takiej sytuacji osoba odpowiedzialna za samowolę zwolniona będzie z obowiązku przedstawienia dokumentów, które dziś są wymagane przy uzyskiwaniu zgód na budowę (m.in. projektu budowlanego, decyzji wz). Zwolniona zostanie również z obowiązku wniesienia opłaty legalizacyjnej, która była formą sankcji za to, że na budowę nie uzyskano wymaganych prawem zgód.
Sama idea, jak się wydaje, nie jest zła. Jeśli bowiem przyjmiemy, że celem legalizacji uproszczonej jest umożliwienie uporządkowania stanu prawnego wielu nieruchomości w Polsce, to ustawodawca wychodzi ze słuszną inicjatywą. Jednakże jej realizacja w praktyce doprowadzi do wielu przykrych w skutkach sytuacji.
Osoby odpowiedzialne za samowolę budowlaną będą bowiem traktowane łagodniej, niż te, które podjęły wiele działań, by budowę zrealizować zgodnie z przepisami, m.in. kupiły projekt budowlany czy też zatrudniły kierownika budowy. Dokonały wielu czynności, które z założenia powinny prowadzić do realizacji inwestycji zgodnie z przepisami. W tej sytuacji poczucie sprawiedliwości i równości wobec prawa zostanie zachwiane.
Najbardziej jednak kontrowersyjną częścią nowych przepisów są normy pozwalające na legalizację obiektów, które istnieją pomimo sprzeczności z przepisami planistycznymi. A zatem dom w lesie czy na działce rolnej będzie mógł być zalegalizowany. Niezachowana przepisowa odległość budynku od działki sąsiada również zostanie usankcjonowana. Są to sytuacje, które będą musiały zaakceptować instytucje państwowe i samorządowe, a także podmioty, które samowolą budowlaną zostały pokrzywdzone.