W obecnej sytuacji trudno rozmawiać o czymś innym niż pandemia koronowirusa i o tym, jakie skutki wywiera i wywrze na działalność gospodarczą. Jak w nowej rzeczywistości odnajdują się deweloperzy mieszkaniowi? Widzimy zamknięte biura sprzedaży, sprzedaż przeniosła się internetu. A jak wygląda sytuacja na placach budów?
Pandemia dotyka rynku deweloperskiego. Na placach budów na szczęście tak źle nie jest. Rozpoczęte budowy się toczą, inwestycje planowane również są realizowane. Oczywiście ciężko oceniać, jak ta sytuacja będzie wyglądać na przestrzeni tygodni, bo przecież – przechodząc na pragmatyczny poziom – wiadomo, że jeden zainfekowany robotnik prowadzić może do tego, że cały zespół musi poddać się kwarantannie. Oczywiście mowa tu o jednostkowych przypadkach, natomiast – patrząc na rynek całościowo – na razie prace się toczą i wirus nie dał się tak mocno odczuć.
Jeśli jednak sytuacja się zmieni i dojdzie do opóźnienia w oddaniu mieszkań, na co mogą liczyć klienci deweloperów. Jakie instrumenty daje im prawo?
Jeśli dojdzie do opóźnień, to z punktu widzenia klienta nie jest istotne, z jakich przyczyn do takich opóźnień doszło. Umowa deweloperska skonstruowana na podstawie ustawy deweloperskiej daje klientowi dość mocne prawa i chroni go dość dobrze niezależnie od okoliczności. W związku z czym, jeśli już dojdzie do opóźnień, to konsument ma prawo do naliczenia kar umownych z tytułu tego, że lokal nie został mu oddany w terminie, tak jak zostało wskazane w umowie deweloperskiej.
Siła wyższa i stan pandemii tego nie zmienia?