Dużo ostatnio o miastach się mówi, jednak chyba mało się o nich myśli. Wskazuje się na konieczność reformy planowania, na negatywne zjawiska, jak chaos przestrzenny czy wysokie koszty rozlewania się miast, jednak brakuje refleksji nad tym, po co w ogóle nam dobre miasta i jak powinny wyglądać. Bez jasno określonego celu żadna reforma nie ma szans powodzenia. Tego celu nie widać w zaprezentowanym pod koniec kwietnia projekcie reformy systemu planowania przestrzennego.
Miasto to przede wszystkim zjawisko ekonomiczne, motor napędowy gospodarek. Badania wskazują, że im lepszej jakości miasto, tym szybszy i większy rozwój gospodarczy. Do rozwoju niezbędni są jednak ludzie: przedsiębiorcy, talenty, wykwalifikowani pracownicy. Im lepsza jakość życia w mieście, tym wyższy kapitał ludzki, a tym samym więcej podmiotów gospodarczych chcących prowadzić działalność. Dobre prawo oraz polityka planowania przestrzennego wpływają bezpośrednio na poprawę jakości życia, która z kolei wpływa na rozwój miasta i wzrost PKB.
Tutaj dochodzimy do sedna. Wysoka jakość życia to rozwinięta szeroko rozumiana infrastruktura. Niestety, proponowana reforma planowania przestrzennego kwestię tę w zasadzie pomija. W szczególności pominięta jest kwestia finansowania kosztów budowy.
Światowym standardem są różnego rodzaju opłaty infrastrukturalne, najczęściej ponoszone w całości lub części przez beneficjentów realizacji danej inwestycji. W niektórych krajach koszty realizacji nowych zamierzeń infrastrukturalnych wspierane są przez podatek katastralny: nowa infrastruktura to wyższa wartość nieruchomości, a tym samym i wyższy przychód gminy z podatku. U nas jedynym w zasadzie narzędziem, oprócz nadużywanych przez samorządy umów drogowych, jest opłata adiacencka, która jest dalece nieskuteczna. Potrzeba zmian w tym zakresie.
Reforma przewiduje co prawda możliwość zawarcia umowy urbanistycznej i tym samym partycypacji przez inwestora w kosztach budowy infrastruktury, jednak zgodnie z zaprezentowanym projektem miasto będzie mogło ją zawierać jedynie w ramach ZPI (zintegrowanych planów inwestycyjnych), które stanowią swoiste plany miejscowe uchwalane dla konkretnej nieruchomości. Potrzeba rozwiązania generalnego. Brakuje skutecznego narzędzia partycypacji w kosztach budowy infrastruktury przez jej beneficjentów, a także ułatwień w pozyskiwaniu przez samorządy finansowania zewnętrznego.