Podkreśla, że nie można porównywać pracy pośrednika z pracą notariusza. Nie tylko dlatego, że obowiązkowe jest korzystanie z usług tylko tego ostatniego. – Główne czynności notariusza to sporządzenie aktu notarialnego odzwierciedlającego wcześniej już uzgodnioną dwustronnie wolę stron transakcji – wyjaśnia. – Notariusz nie wykonuje takich czynności, jak reklamowanie i prezentowanie oferty, przygotowanie do sprzedaży, udział w negocjacjach. Jego czynności sprowadzają się do napisania kilku stron aktu notarialnego, którego długość nie różni się, niezależnie, czy sprzedaje się nieruchomości za 100 tys. czy za 3 mln zł.
Tomasz Lebiedź zaznacza, że aby pośrednik mógł wykonywać pracę, muszą być klienci, którzy akceptują cenę jego usługi. – Aby pośrednik chciał wykonywać swoją pracę, musi otrzymywać wynagrodzenie stanowiące godną rekompensatę za koszty i za czas poświęcony na wykonanie usługi – mówi. – Jeśli klientowi cena nie odpowiada, to z usługi nie korzysta. Pośrednik nie może pracować za wynagrodzenie, które nie pokrywa jego nakładów i nie daje zysku. Każdy przedsiębiorca pracuje dla zysku. Właśnie na swobodzie wyboru konsumentów i przedsiębiorców polega gospodarka wolnorynkowa. Dziwne, że po upływie ponad 30 lat od transformacji ustrojowej poseł tego nie rozumie.
Pośrednik odnosi się też do opinii, jakoby pośrednicy wpływali na ceny mieszkań. - Gwałtowny wzrost cen nieruchomości spowodowany jest innymi czynnikami. Z jednej strony mamy do czynienia z ucieczką ludzi od lokat bankowych i strachem przed inflacją, a z drugiej strony rosnące na świecie ceny surowców powodują wzrost cen materiałów budowlanych. Niektóre z nich podrożały nawet o kilkaset procent – tłumaczy Tomasz Lebiedź. - No i nie można zapominać też o upartym utrzymywaniu niskich stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej oraz o tym, że pojawiają się w kraju firmy kupujące mieszkania w pakietach liczących jednorazowo kilka tysięcy sztuk. To są prawdziwe przyczyny wzrostu cen nieruchomości. Jeśli poseł tak bardzo dba o obywateli, to niech przyczyni się do powstania ustawy ograniczającej możliwość kupowania mieszkań tysiącami przez rozmaite fundusze. Niech naciska na RPP, aby urealniła stopy procentowe. Niech sprawi, aby nastąpiły zmiany ustaw faktycznie ułatwiające prowadzenie nowych budów. Niech nie szuka taniego poklasku, wskazując na pośredników jako winowajców wysokich cen nieruchomości. Polowania na czarownice odbywały się kilkaset lat temu. Dziś od posłów oczekujemy rozsądku i rzetelnej pracy, a nie populistycznych wypowiedzi.
Lebiedź podsumowuje, że "pośrednik zna swoją pracę i wie, ile roboczogodzin zajmie mu jakaś transakcja". - Trudno, by zgodził się sprzedawać jakąś nieruchomość przy wynagrodzeniu 15 zł za godzinę – mówi. – Są agencje, które pracują za 6 proc. i takie, które pracują za 0,5 proc. wartości nieruchomości. Klient, jeżeli chce skorzystać z usług pośrednika, to może sobie wybrać tego droższego lub tego tańszego. Trzeba jednak zauważyć, że ci tańsi pośrednicy zazwyczaj szybko znikają z rynku. Niech poseł zgadnie dlaczego? Ja uważam, że nie można pracować poniżej kosztów.
Także Paweł Grabowski z trójmiejskiej agencji BIG Property mówi o dobrowolności korzystania z usług pośrednika.
– Ok. 50 proc. transakcji sprzedaży nieruchomości i większość transakcji wynajmu odbywa się bez jego udziału – zaznacza. – Jeżeli zlecamy firmie lub osobie z dowolnej branży wykonanie usług, to jesteśmy zobligowani za nie zapłacić. Naturalną konsekwencją zlecenia pośrednikowi usługi pośrednictwa jest konieczność zapłaty wynagrodzenia. To albo umówiony procent od ceny sprzedaży/nabycia nieruchomości (od 1 do kilku proc. w zależności od zakresu usługi i skali transakcji), albo w przypadku transakcji wynajmu krotność miesięcznego czynszu (od 50 do 300 proc. w zależności od zakresu usługi i skali transakcji) – mówi. – Wynagrodzenie pośrednika to nie jest jego dochód, z czym błędnie jest utożsamiane, lecz przychód.