Deweloperzy też mają pod górkę

Od zakupu ziemi do rozpoczęcia budowy osiedli mijają lata. Jak planować inwestycje przy szybko zmieniających się trendach?

Aktualizacja: 15.07.2021 21:45 Publikacja: 15.07.2021 21:09

Zdarza się, że inwestycję trzeba całkowicie przeprojektować, bo finansowo już się „nie spina”

Zdarza się, że inwestycję trzeba całkowicie przeprojektować, bo finansowo już się „nie spina”

Foto: shutterstock

Z ankiety portalu Rynekpierwotny.pl wynika, że firmy deweloperskie skarżą się najczęściej na niedobór gruntów, drożejące materiały budowlane i przewlekłe procedury administracyjne.

Grzegorz Woźniak, prezes Quelle Locum, ocenia, że czas na urzędowe formalności wydłużył się dwukrotnie. – I ze względu na pandemię, która bywa wygodnym wytłumaczeniem, i ze względu na obawy urzędników, którzy interpretują zapisy w maksymalnie bezpieczny dla siebie sposób, aby nie zostać posądzonym o sprzyjanie deweloperom – zauważa.

Cezary Grzebalski, dyrektor ds. rozwoju projektów w spółce mieszkaniowej Skanska, potwierdza, że ze względu na pracę hybrydową urzędów czas potrzebny na uzgodnienia i uzyskanie decyzji znacznie się wydłużył. Dyrektor zwraca też uwagę na skokowe zmiany cen materiałów budowlanych. – Często wynikają z ograniczonej dostępności surowców i zakłóconych łańcuchów dostaw – tłumaczy.

Koszty niepewności

Jak mówi Bartosz Kuźniar, prezes Lokum Deweloper, przygotowanie mniejszej inwestycji – do ok. 150 mieszkań – zajmuje średnio dwa–trzy lata. – Przy wieloetapowych osiedlach procedury trwają nawet pięć–siedem lat. Samo opracowanie koncepcji zajmuje nam od trzech do sześciu miesięcy. Reszta to droga administracyjna – podkreśla.

Na warunki zabudowy firmy czekają od roku do pięciu lat. Mniej więcej pięć lat na plan zagospodarowania, a od dziewięciu miesięcy do dwóch lat – na decyzję środowiskową.

– Na pozwolenie na budowę czeka się zwykle od sześciu do dziewięciu miesięcy. Jeżeli dojdzie do odwołania od decyzji urzędu lub zostanie ona oprotestowana, czekamy kolejne dwa–trzy lata – wskazuje Bartosz Kuźniar.

Opóźnienia dotyczą też zgód na infrastrukturę: media, drogi. -Długi proces otrzymywania decyzji urzędowych, na który nie mamy wpływu, generuje wyższe koszty wytworzenia mieszkań i w efekcie ciągle rosnące ceny - zauważa Bartosz Kuźniar. - Trzeba pamiętać, że przez cały okres oczekiwania na wydanie decyzji administracyjnych kredytujemy zakup gruntu pod inwestycję, co istotnie wpływa na końcowy koszt budowy mkw. mieszkania.

– Zbyt długie procesy w urzędach mają niekorzystny wpływ na sektor nieruchomości. Pod tym względem rynek jest nazbyt nieprzewidywalny – potwierdza Zbigniew Juroszek, prezes spółki Atal. – Niepewność ma bezpośrednie przełożenie nie tylko na wielkość oferty, ale i koszty inwestycji.

Zdaniem Roberta Stachowiaka, prezesa SGI, sprawy nie ułatwia nieuzasadniona niechęć wobec wszczynania postępowań o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, przedłużanie procesów ich wydawania lub odmowa. – Złożenie odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego zwykle kończy się pozytywną decyzją, jednak to wszystko opóźnia inwestycję – mówi. – Niezrozumiała jest także opieszałość urzędów wobec inwestorów, których postrzegają jako tych, przez których mają więcej pracy. A przecież na inwestycji zyskuje także miasto.

Robert Stachowiak zwraca też uwagę na różne interpretacje przepisów. Przykładem może być powierzchnia biologicznie czynna (PBC). – Jeden urząd klasyfikuje zastosowanie ekokratki jako 50 proc. PBC, inny zupełnie jej nie uznaje – opowiada.

Dochodzą problemy z uzbrojeniem terenu, z gestorami mediów. – Trudności są spowodowane słabym stanem technicznym sieci, ich niewystarczającą przepustowością – tłumaczy Witold Indrychowski, prezes Merari. Bywa, że niejasne są ustanowione służebności. – Są jeszcze zmiany podatkowe, niepewność związana z różnymi pomysłami rządzących typu kataster czy dodatkowe fundusze gwarancyjne – wskazuje.

Przyznaje, że w czasie pandemii jest rzeczywiście trudniej. – Ale zawsze było pod górkę, już się przyzwyczailiśmy – mówi prezes.

Ważna uniwersalność

Zbigniew Juroszek szacuje, że od zakupu działki do zawarcia umowy przeniesienia własności mieszkania mija średnio cztery–pięć lat. – Planując inwestycję, trzeba mieć na uwadze nie tylko zmieniające się trendy w budownictwie, ale też wpływ inwestycji na otoczenie. Trzeba też umieć odpowiedzieć na potrzeby klientów – podkreśla. – Aby radzić sobie z trudnościami, deweloperzy starają się o zgody na kilka inwestycji jednocześnie. Atal ma rozbudowany bank ziemi i odpowiednie zaplecze, co umożliwia prace nad wieloma projektami. Część inwestycji wejdzie do sprzedaży wcześniej, inne później, niż zakładaliśmy. Taki system zapewnia ciągłość i stabilny poziom oferty.

A Robert Stachowiak dopowiada, że niezależnie od tego, kiedy osiedle będzie budowane, trzeba określić grupę docelową i potrzeby przyszłych mieszkańców. Może będzie potrzebny plac zabaw, a może strefa relaksu dla starszych. – Planując osiedle, badamy rynek, analizujemy plany zagospodarowania, warunki zabudowy, planowane inwestycje publiczne i prywatne, tak by jak najlepiej określić przyszłe sąsiedztwo naszego osiedla – mówi Stachowiak.

Dotrzymywać kroku trendom stara się Lokum Deweloper. – Inwestycje przygotowujemy we współpracy z doświadczonymi architektami, biorąc pod uwagę nie tylko aktualne trendy, ale też ponadczasowe rozwiązania, sprawdzone układy i metraże – tłumaczy Bartosz Kuźniar. – Każdy projekt jest na bieżąco aktualizowany w takim zakresie, na jaki pozwala prawo.

A Witold Indrychowski dodaje, że im większy deweloper, tym więcej inwestycji realizuje i tym dokładniej zna i antycypuje trendy. – Standard budynków cały czas się podnosi. Jednak deweloperka to też ryzyko. Przy rosnących kosztach budowy nie można sprzedać za szybko, czyli najczęściej za tanio, bo przy długotrwałym procesie budowy może to znacznie ograniczyć zysk – mówi. – Zdarza się, że inwestycję trzeba całkowicie przeprojektować, bo się już finansowo „nie spina".

Trendy śledzi też Skanska. – Staramy się, żeby nasze budynki były funkcjonalne w perspektywie kilku czy kilkunastu lat – podkreśla Cezary Grzebalski. – Dążymy do tego, by nasze osiedla mogły uzyskać certyfikat Obiekt bez Barier. Już na etapie projektowania podejmujemy zupełnie inne decyzje i założenia. Z kolei po doświadczeniach pandemii coraz więcej osób pracuje zdalnie. Czasem trudno jest wygospodarować w mieszkaniu przestrzeń do pracy, dlatego uwzględniamy ją w projektach.

Podkreśla, że firma nie boi się nowych, nietypowych rozwiązań.

Quelle Locum, jak mówi Grzegorz Woźniak, stara się kierować nie tyle trendami, ile uniwersalnymi potrzebami mieszkańców, które są niezależne od mody. - Kontakt z naturą, zrównoważony sposób życia, dobre relacje sąsiedzkie, wygodna przestrzeń mieszkalna to naturalne potrzeby każdego z nas – mówi.

Z ankiety portalu Rynekpierwotny.pl wynika, że firmy deweloperskie skarżą się najczęściej na niedobór gruntów, drożejące materiały budowlane i przewlekłe procedury administracyjne.

Grzegorz Woźniak, prezes Quelle Locum, ocenia, że czas na urzędowe formalności wydłużył się dwukrotnie. – I ze względu na pandemię, która bywa wygodnym wytłumaczeniem, i ze względu na obawy urzędników, którzy interpretują zapisy w maksymalnie bezpieczny dla siebie sposób, aby nie zostać posądzonym o sprzyjanie deweloperom – zauważa.

Pozostało 92% artykułu
Nieruchomości
Osiedle przy Błoniach w Rumi coraz większe
Nieruchomości
ED Invest z nadzwyczajną dywidendą i planami ekspansji
Nieruchomości
Francuska Park. Rozrasta się katowickie osiedle Atalu
Nieruchomości
Stacja Kopernik w Częstochowie na zielonym świetle
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Nieruchomości
Oportunistyczna transakcja GTC w Niemczech. Czas na mieszkania na wynajem