Spór dotyczy tzw. opłaty od czystych nośników (zwanej także opłatą reprograficzną), która powinna uwzględniać artystom odszkodowanie za korzystanie z utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego. Przykładowo nabywca płyty CD może ją skopiować po to, by z kilku kopii korzystać w różnych miejscach. Dlatego opłata obejmuje właśnie czyste płyty, jak i inne nośniki, pozwalające kopiować nawet legalnie nabyte utwory. Nie obejmuje za to nowoczesnych form kopiowania np. przez smartfony, co miała uregulować nowa ustawa. Polska ma zając się sprawą od wielu lat, wciąż bez efektu, dlatego pozew Stowarzyszenie Filmowców Polskich obejmuje trzy lata (2020-2023) i opiewa na kwotę 416 mln zł.
Zgodnie z dyrektywą unijną z 2001 r. o prawie autorskim w społeczeństwie informacyjnym, twórcy oraz producenci filmowi powinni otrzymać godziwą rekompensatę za korzystanie z ich utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego.
Czytaj więcej
Koncern medialny zapłaci co najmniej 8,6 mld. dol. firmie Comcast, która miała 33 proc. udziałów w serwisie streamingowym Hulu.
Twórcy i producenci ponoszą natomiast straty, nie uzyskując żadnych dochodów z eksploatacji dokonywanej w ramach użytku prywatnego, co w oczywisty sposób zmniejsza zainteresowanie dla normalnej dystrybucji filmów. Powszechnie stosowanym rozwiązaniem mającym zapewnić rekompensatę z tego tytułu są niewielkie opłaty od urządzeń i nośników, które są najczęściej używane przez konsumentów w granicach dozwolonego użytku.
Pozornie taki system istnieje także w Polsce, jednak od lat jest on właściwie fikcją. Opłaty przeznaczone dla autorów i producentów filmowych naliczane są bowiem od urządzeń i nośników, które w zdecydowanej większości od dawna nie są już używane i nie znajdują się w sprzedaży. Są to m.in. płyty DVD, kasety magnetofonowe czy nawet kasety VHS. Z kolei urządzenia najpowszechniej obecnie stosowane, takie jak smartfony, tablety, laptopy pozostają od lat poza listą urządzeń objętych opłatą.