Policja zatrzymała Marcina K., w piątek wieczorem, gdy mężczyzna sam w towarzystwie aktywistów z grupy skupionej wokół Strajku Przedsiębiorców przyszedł na komendę, aby wręczyć płytę z nagraniami sprzed tygodnia, kiedy w otwartym mimo zakazów lokalu interweniowali mundurowi.
Mężczyzna noc spędził w izbie zatrzymań. Rano został dowieziony do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, gdzie usłyszał zarzut. Prokuratura zasłaniając się dobrem postepowania nie informuje o treści złożonych wyjaśnień przez podejrzanego, ani czy przyznał się do zarzucanego mu czynu.
- Mój klient nie przyznaje się do winy. Kwestionujemy te zarzuty, będziemy się bronić. Pan Marcin, w ocenie obrońcy, zatrzymany został w sposób bezprawny. W związku z tym będziemy składać zażalenie, kwestionując legalność, zasadność i prawidłowość zatrzymania – mówiła w TVN24 Bogusława Kobeszko, adwokat właściciela klubu. Sam przedsiębiorca uważa, że otwarcie klubu było legalne i że trzeba "wrócić do normalności".
Po zakończeniu sobotniego przesłuchania Marcin K. został zwolniony do domu. Prokurator zastosował wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze: dozór policyjny i nakaz powstrzymania się od prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na organizowaniu imprez i spotkań. Marcinowi K. grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Prokuratura w Gliwicach informowała w sobotę, że właściciel dyskoteki złożył zażalenie na swoje zatrzymanie, ale to prokuratura nie wydał decyzji o jego zatrzymaniu. To czy było konieczne ustali sąd.