Tysiące ludzi od wczesnych godzin porannych zgromadziły się w poniedziałek na plażach, drogach i dachach budynków w pobliżu Space Kennedy Center na Florydzie, żeby obejrzeć początek misji Artemis I, czyli start rakiety Space Launch System (SLS). Rakieta miała ruszyć w kierunku Księżyca, na którym od 1972 r. nie stanęła ludzka stopa. Ze względu na usterkę w systemie doprowadzającym ciekły wodór rakieta nie wystartowała co prawda, ale przedstawiciele amerykańskiej agencji rządowej NASA zapewniają, że być może podejmą drugą próbę w piątek.
Droga Artemis
Na pokładzie SLS, która jest najpotężniejszą w historii rakietą zbudowaną przez NASA, nie będzie załogi, jeżeli nie liczyć trzech manekinów. Będzie to lot testowy na orbitę Księżyca i z powrotem, który potrwa 42 dni. Jego celem będzie poddanie egzaminowi rakiety, jak i kapsuły dla załogi o nazwie Orion. Naukowcy z chcą się upewnić, że osłona termiczna Oriona przetrwa moment przebijania się przez atmosferę ziemską przy prędkości 25 tysięcy mil na godzinę.
Jeżeli misja Artemis I się powiedzie, kolejnym etapem będzie wysłanie na wyprawę dookoła Księżyca załogi, wśród której ma znaleźć się kobieta oraz osoba o ciemnym kolorze skóry. Głównym celem trzeciej misji Artemis – zaplanowanej najwcześniej na 2025 r. – jest lądowanie na Księżycu. Ma to być początek regularnych wypraw na Księżyc, gdzie ma być w przyszłości wybudowana baza do dalszych badań.
Czytaj więcej
Ponad miesiąc będzie trwała Artemis 1 – przełomowa misja, która ma doprowadzić do ponownego lądowania człowieka na naturalnym satelicie Ziemi. Jej start złapał jednak poślizg.
Poniedziałkowy falstart jest kolejnym opóźnieniem w misji Artemis, której przygotowania już kosztowały amerykańskiego podatnika ponad 40 miliardów dolarów. W sumie rachunek za całą misję ma do 2025 r. wynieść 90 miliardów dolarów. Mimo to program ten ma stabilne poparcie Kongresu i przedstawicieli NASA.