W Izraelu nie zapomniano, że przed przeszło tygodniem Iran dokonał pierwszego w historii bezpośredniego ataku na państwo żydowskie przy użyciu rakiet i dronów, a w Teheranie panuje przekonanie, że akcja ta została wymuszona zbombardowaniem irańskiego konsulatu w Damaszku i śmierci grupy wysokich dowódców elitarnych sił Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
Równocześnie w wielu stolicach świata politycy nie kryli zadowolenia z umiarkowanej skali izraelskiego odwetu.
Odwet Izraela na Iranie. Cisza po burzy
Nie wiadomo do końca, jakie szkody wyrządził izraelski atak na irańską bazę lotniczą w Isfahanie. Irańskie władze utrzymują, że odgłosy eksplozji w piątek wczesnym rankiem zostały wywołane przez irański system przeciwlotniczy. Zareagować miał na pojawianie się niezidentyfikowanych obiektów w przestrzeni powietrznej. Mowa była także o „zabawkach”, jakimi miałyby być niewielkie drony. Zdaniem „Tehran Times” obyć się miało jednak bez jakichkolwiek eksplozji na ziemi. Nic też nie zakłóciło normalnego życia w mieście.
Czytaj więcej
Poranny piątkowy izraelski odwet na Iranie jest zaskakujący i tajemniczy. Teheran atak bagatelizuje, ale też może jeszcze zaskoczyć.
Szef irańskiej dyplomacji Hosejn Amirabdollahian ograniczył się w swej wypowiedzi po ataku do gróźb, że Teheran odpowie natychmiast i z całą mocą, jeżeli Izrael naruszy „interesy Iranu”. Rezygnacja z militarnej odpowiedzi świadczyć może, iż żaden interes nie został naruszony. Takie stawianie sprawy ułatwia milczenie Izraela, gdzie brak komentarzy zarówno wojskowych, jak i polityków. Chodzi o to aby nie dosypać soli do otwartej rany.