Co pan myśli o okoliczności zamachu w centrum Krokus pod Moskwą?
Nie mamy dzisiaj pełnej informacji. Wiemy, że władze rosyjskie kłamią, jak zawsze zresztą. Władimir Putin już wspomniał o Ukrainie i rządzący będą iść w kierunku tej wersji. Aleksandr Bastrykin, szef Komitetu Śledczego Rosji, twierdzi, że terroryści znajdowali się w budynku przez trzynaście minut. To karygodne. Nie wyciągam żadnych wniosków, ale oficjalne informacje, które dostajemy, nie są prawdziwe.
Dwieście metrów stamtąd znajduje się posterunek policji
Tak, to prawda. W dodatku mniej niż trzy kilometry od tego miejsca mieści się baza OMON-u. Dlaczego prawie przez godzinę nikt nie dotarł? (do miejsca zamachu – red.) Nie mamy odpowiedzi na to pytanie. Teraz celowo skracają czas pobytu terrorystów w budynku, by móc twierdzić, że nie zdążyli dojechać. Pozostaje wiele pytań. Czy rzeczywiście była tylko jedna grupa terrorystów? Osoby, których złapano i torturowano, nie wyglądają jak Rambo. Może byli to ci ludzie, a może inni. Najważniejsze pytanie wiąże się z pożarem. W jaki sposób w ciągu zaledwie kilku minut można było doprowadzić do takiego pożaru, który dotarł do dachu z sali koncertowej. Oni (terroryści — red.) nie wchodzili na drugie piętro, strzelali, lali benzynę, podpalili fotele. Tłumaczą to (władze – red.) w ten sposób, że zamiast europejskich wykorzystano materiały z Chin, łatwopalne. Zgoda. Ale minęła niespełna godzina, a pożar objął ponad 14 tys. mkw. Pozostaje wiele pytań. Bez wątpienia Putin jest bezpośrednim beneficjantem.
Myśli pan, że były w to zaangażowane rosyjskie służby?
Jestem przekonany, że jakieś rosyjskie służby – nie mówię, że Putin osobiście – wiedziały o tym.
Amerykanie uprzedzali o możliwości ataku.
Amerykanie dowiedzieli się od swoich informatorów w Państwie Islamskim albo od informatorów w FSB. Putin powiedział, że to prowokacja i że takiego zamachu nie będzie, ale to nie oznacza, że sam system nie przygotowywał zamachu. Putin mógł tak powiedzieć, aby odwrócić od siebie podejrzenia. Widzimy kłamstwa i niespójność faktów, robili to już wcześniej. Atak jest wykorzystywany przez władze rosyjskie do osiągnięcia celów zarówno wewnątrz, jak i poza granicami kraju. Nie wiemy do końca, co się wydarzyło. Zobaczyliśmy tych czterech Tadżyków, prawdopodobnie są przypadkowymi osobami. Nie wiem, czy to oni strzelali. Z nowych informacji wynika, że aresztowano też osoby, które sprzedały im samochód. Przecież sami zgłosili się na policję, a zostali zatrzymani i włączeni do tego procesu. Oczywiste jest, że ci, którzy prowadzą śledztwo, nie znają szczegółów. Jestem w stanie zgodzić się z opinią, że było tam co najmniej kilka grup ludzi. Niezbyt przekonujące jest twierdzenie, że wszystko zrobili Tadżykowie, którzy na dodatek pojechali później w stronę Ukrainy. Akurat w kierunku, gdzie na nich czekano.