Rosnąca stale liczba ofiar Hamasu wydaje się nie mieć końca. Do środy naliczono już ponad 1200 zamordowanych Izraelczyków po uwzględnieniu danych jednej z organizacji ochotników, którzy wyszukiwali ciała ofiar w miejscach ataku terrorystów. To niemal tyle samo, co we wszystkich starciach zbrojnych Izraela od pół wieku, począwszy od wojny Jom Kipur poprzez wojnę z Hezbollahem w Libanie, włączając także setki ofiar palestyńskiego terroru w czasie dwóch intifad – powstań palestyńskich. W szpitalach znajduje się ponad 500 rannych z ogólnej liczby 3007 osób.
Rozpoczęły się też pierwsze pogrzeby. Ich obrazy wzmacniają w izraelskim społeczeństwie nastroje odwetowe. Podobnie jak zdjęcia i relacje dziennikarzy, którym umożliwiono dotarcie na miejsc sobotniego ataku Hamasu. Tak drastycznych relacji – także o ciałach z odciętymi głowami, w tym dzieci – nikt nie był w stanie sobie wyobrazić.
Czytaj więcej
Wielu Libańczyków uważa, że wojna jest niestety nieuchronna. Mimo, że historia pokazała, że żadne z państw arabskich nie jest skore do umierania za sprawę palestyńską. Z Dominikiem Derlickim, szefem misji Caritas Polska w Syrii i Libanie, rozmawia Bogusław Chrabota,
Los Hamasu przesądzony
– Jak każdy naród na świecie, Izrael ma prawo, a nawet obowiązek zareagować na te okrutne ataki – oświadczył prezydent Joe Biden, dodając, że reakcja USA w podobnej sytuacji byłaby „szybka, zdecydowana i przytłaczająca”. Premier Beniamin Netanjahu już wcześniej zapowiedział, że Izrael obróci w gruzy wszystkie miejsca, gdzie ukrywają się członkowie Hamasu.
Izrael ma wsparcie społeczności międzynarodowej przy akcji odwetowej. Częściowo jest już ona prowadzona – od soboty trwa zmasowany ostrzał z ziemi i powietrza celów w Strefie Gazy – otoczonym szczelnie obszarze niewiele większym od Krakowa. Mimo to Hamas odpala w dalszym ciągu rakiety w kierunku Izraela. Od soboty było ich już ponad 5 tysięcy.