Rosyjski oficer: Tak, torturowaliśmy Ukraińców. Sam sobie tego nie wybaczę

Konstantin Jefremow, były porucznik rosyjskiej armii, który zbiegł na Zachód i jest uznawany przez Moskwę za zdrajcę i dezertera, w rozmowie z BBC przyznaje, że rosyjska armia dopuszczała się na Ukrainie tortur wobec Ukraińców.

Publikacja: 02.02.2023 11:52

Rosyjski żołnierz

Rosyjski żołnierz

Foto: PAP/EPA

arb

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 344

Z relacji Jefremowa wynika, że w jednym z miejsc na południu Ukrainy "przesłuchania i tortury trwały około tygodnia". - Każdego dnia i każdej nocy, czasem dwa razy dziennie - mówi Rosjanin.

Jefremow został usunięty z armii za to, że odmówił powrotu na Ukrainę. Następnie zbiegł z Rosji.

BBC na podstawie zdjęć i dokumentów wojskowych doświadczonych przez byłego oficera potwierdziło, że był on na Ukrainie w pierwszej fazie wojny. Jefremow służył w obwodzie zaporoskim, w tym w Melitopolu.

Jefremow trafił na Krym 10 lutego 2022 roku. Kierował jednostką saperów z 42. Dywizji Piechoty, która na co dzień stacjonuje w Czeczenii. Jak mówi jemu i jego żołnierzom powiedziano, że "jadą na ćwiczenia".

Czytaj więcej

Pieskow: Nie wyolbrzymiać roli prywatnych organizacji wojskowych na Ukrainie

- W tamtym czsie nikt nie wierzył, że będzie wojna. Wszyscy sądzili, że to tylko ćwiczenia. Jestem pewnie, że nawet oficerowie starsi nie wiedzieli - mówi dziś były porucznik.

Były porucznik twierdzi, że gdy zorientował się, że ma jechać na wojnę, chciał odesłania go do domu. - Wyjaśniłem moje stanowisko dowódcy. Zabrał mnie do starszego oficera, który nazwał mnie zdrajcą i tchórzem - wspomina.

Jak dodaje pułkownik zagroził mu karą więzienia do 10 lat za dezercję i poinformował policję, że Jefremow chce porzucić służbę. Były porucznik skontaktował się wtedy z prawnikiem, który poradził mu, by nie opuszczał swojego oddziału.

- Bałem się, że trafię do więzienia - przyznaje.

Jefremow mówi, że przed wojną przez trzy lata zajmował się rozminowywaniem Czeczenii.

W związku z inwazją na Ukrainę porucznik stanął tymczasowo na czele plutonu piechoty. 27 lutego on i jego pluton miał wymaszerować w kierunku ukraińskiego Melitopola.

Następnie przez miesiąc Jefremow i jego żołnierze stanowili osłonę jednostki rosyjskiej artylerii. - Przez cały czas spaliśmy na zewnątrz. Byliśmy tak głodni, że zaczęliśmy polować na króliki i bażanty. Pewnego dnia weszliśmy do jednego domu. W środku był rosyjski żołnierz. - Jesteśmy z 100. Brygady i teraz tu mieszkamy - miał powiedzieć.

- Było tam tyle jedzenia. Lodówki były pełne. Było wystarczająco dużo jedzenia, by przetrwać wojnę atomową. Żołnierze, którzy tam mieszkali, łapali japońskie karpie w stawie na zewnątrz domu i jedli je - relacjonuje były porucznik.

Czytaj więcej

Ukraiński żołnierz: Walka z wagnerowcami przypomina film o zombie

W kwietniu jednostka Jefremowa została przerzucona do ochrony "dowództwa logistycznego" w mieście na północny-wschód od Melitopola. Tam, jak mówi, był świadkiem przesłuchań i nękania ukraińskich więźniów.

Były oficer wspomina dzień, gdy przyprowadzono trzech więźniów.

- Jeden z nich przyznał, że był snajperem. Słysząc to, rosyjski pułkownik stracił panowanie nad sobą. Uderzył go, ściągnął mu spodnie i spytał czy jest żonaty. "Tak" - odpowiedział żołnierz. "Więc niech ktoś przyniesie mi mopa". odparł pułkownik. "Zrobimy z ciebie kobietę i wyślemy żonie nagranie", dodał - relacjonuje były porucznik.

Innym razem więzień miał wymienić wszystkich ukraińskich nacjonalistów ze swojej jednostki. - Ukrainiec nie zrozumiał pytania. Odpowiedział, że jest żołnierzem piechoty morskiej. Za tę odpowiedź wybili mu zęby - mówi Jefremow.

Dziękuję Bogu, że nikogo nie skrzywdziłem, nikogo nie zabiłem. Dziękuję Bogu, że nie zginąłem

Konstantin Jefremow, były porucznik rosyjskiej armii

Były porucznik opowiada też, jak jednemu jeńcowi założono opaskę na oczy. - Pułkownik przystawił mu pistolet do głowy i powiedział: "Policzę do trzech, a potem strzelę ci w głowę" - wspomina.

- Policzył do trzech i strzelił dwa razy, z obu stron jego głowy - wspomina.

Przesłuchujący Ukraińców pułkownik miał odmawiać im jedzenia i kazać karmić ich tylko wodą i sucharami.

Jeden z jeńców miał zostać postrzelony przez pułkownika w ramię i nogę. Kula uszkodziła m.in. kość pod kolanem.

Po usunięciu go z armii za odmowę powrotu na Ukrainie, Jefremow postanowił uciec po ogłoszeniu w Rosji częściowej mobilizacji. W ucieczce pomogła mu organizacja Gulagu.net.

Pytany o stosunek Rosjan do wojny na Ukrainie, były porucznik odpowiada, że "nie rozumie jak mogą dać się oszukiwać". - Ale ten człowiek (Władimir Putin - red.) oszukiwał ich przez 20 lat, a wystarczy że powie słowo i ci ludzie są gotowi zabijać i umierać. Nie rozumiem tego - przekonuje.

Jefremow na koniec rozmowy przeprasza cały naród ukraiński za "przyjście do jego domu jako nieproszony gość, z bronią w ręku".

- Dziękuję Bogu, że nikogo nie skrzywdziłem, nikogo nie zabiłem. Dziękuję Bogu, że nie zginąłem. Nie mam nawet moralnego prawa prosić o wybaczenie od Ukraińców. Nie mogę sobie wybaczyć, Więc nie mogę oczekiwać, że mnie wybaczą - podsumowuje.

Z relacji Jefremowa wynika, że w jednym z miejsc na południu Ukrainy "przesłuchania i tortury trwały około tygodnia". - Każdego dnia i każdej nocy, czasem dwa razy dziennie - mówi Rosjanin.

Jefremow został usunięty z armii za to, że odmówił powrotu na Ukrainę. Następnie zbiegł z Rosji.

Pozostało 94% artykułu
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany