Czytaj więcej
24 lutego rozpoczęła się pełnowymiarowa inwazja Rosji na Ukrainę. W czasie nocnego ataku Rosjan na Kijów uszkodzony został jeden z budynków mieszkalnych. Ranny został 19-letni mieszkaniec stolicy Ukrainy.
„Ruski okręcie wojenny, idź na ch..!” – od takich słów 24 lutego zaczynała się wojna w Ukrainie. Do maleńkiej Wyspy Węży, na której znajdował się posterunek ukraińskiej Straży Granicznej, podpłynęły dwa rosyjskiej okręty wojenne. Z krążownika „Moskwa” przez głośniki zażądano kapitulacji obrońców. W odpowiedzi padło zdanie, które stało się legendą.
Od początku wojny zdanie to pojawiło się już wszędzie: na antywojennych manifestacjach, muralach w całej Europie czy na kubkach z kawą, stało się też częścią popkultury. A dla Ukraińców, przytłoczonych rosyjskim atakiem, było symbolem ich pogardy dla agresora.
Obrońcy Wyspy znaleźli się w niewoli - wśród nich strażnik Roman Hrybow, który wypowiedział to zdanie. Ale po miesiącu zostali wymienieni na Rosjan złapanych w Ukrainie, a sama wyspa została wyzwolona 30 czerwca.
Nim to się stało Poczta Ukrainy wypuściła 12 kwietnia swój najsłynniejszy znaczek z żołnierzem posyłającym „rosyjski okręt wojenny” w wiadomym kierunku. Po znaczek w samym Kijowie ustawiały się kilometrowe kolejki, mimo że stolica Ukrainy była wówczas bombardowana. Sam krążownik „Moskwa” został zatopiony dwa dni później.