Czytaj więcej
Wołodymyr Zełenski udał się do Stanów Zjednoczonych z pierwszą oficjalną wizytą międzynarodową od momentu wybuchu wojny na Ukrainie. Przed 21 grudnia ostatni raz był z oficjalną wizytą poza Ukrainą 19 lutego.
Mierzenie się na dłuższą metę z USA, państwem, które ma 12 razy większy dochód narodowy od rosyjskiego: to nie jest dobra perspektywa dla Władimira Putina. Tym bardziej że gdy doliczyć potencjał pozostałych państw NATO, adwersarz Rosji staje się 20 razy potężniejszy. Taki jednak układ sił rysuje się w związku z wizytą w Białym Domu i Kongresie Wołodymyra Zełenskiego (miała się odbyć po zamknięciu tego wydania gazety). Jeśli Kreml liczył na zmęczenie Zachodu u progu drugiego roku wojny, to się zawiódł.
– Ta wizyta uwydatni nieugięte zaangażowanie USA we wsparcie Ukrainy tak długo, jak to będzie konieczne – oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre.
Czerwona linia
Efektem przyjazdu Zełenskiego ma być przeforsowanie przez Kongres megapakietu pomocy 45 mld dol. Biden chce tego dokonać teraz, bo od nowego roku większość w Izbie Reprezentantów przejmą republikanie. Łączna wartość wsparcia Stanów sięgnie przeszło połowy dochodu narodowego Ukrainy sprzed wojny.
To niejedyny przejaw niezwykłego zaangażowania Waszyngtonu. Biden, z którym Zełenski miał dwie godziny omawiać dalszą strategię konfrontacji z Rosją, ogłosił także przekazanie Ukraińcom pierwszej baterii Patriot, sprzętu przeciwlotniczego o potencjale, jakim Kijów nie dysponował. Ameryka zdecydowała się na taki ruch na widok tragedii humanitarnej, jaką pod rosyjskimi bombami przeżywają cywile. Jednak baterię będą po przeszkoleniach obsługiwali Ukraińcy: nadal obowiązuje zasada, że żołnierze amerykańscy, czy szerzej natowscy, nie pojawią się w Ukrainie, bo sojusz nie chce być bezpośrednio stroną tego konfliktu.