Mychajło Podolak: Potrzebujemy broni, by jak najszybciej zakończyć wojnę

Pesymistyczny scenariusz zakłada, że Rosja jeszcze raz spróbuje zaatakować Ukrainę, na różnych frontach – mówi „Rzeczpospolitej” Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy.

Publikacja: 21.12.2022 19:30

Mychajło Podolak: Potrzebujemy broni, by jak najszybciej zakończyć wojnę

Foto: mat.pras.

Czytaj więcej

Wołodymyr Zełenski z wizytą w USA. Relacja na żywo

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie opuszczał Ukrainy od 24 lutego. Jeszcze we wtorek był w Bachmucie, w najgorętszym miejscu wschodniego frontu. Czy jego niezapowiedziana wizyta w USA jest podyktowana jakąś nadzwyczajną sytuacją?

Była planowana wcześniej. Nie ma w tym nadzwyczajnej sytuacji. Po 300 dniach wojny system państwowy funkcjonuje już bardzo sprawnie i prezydent całkowicie panuje nad sytuacją. To bardzo ważne, że prezydent pojechał do Bachmutu, gdzie trwają najcięższe walki. Rosja skoncentrowała tam swoje najbardziej zdolne siły. Symbolicznie, że prosto stamtąd prezydent udał się do Stanów Zjednoczonych, które obecnie przodują w pomocy Ukrainie. Nie mamy lokalnego konfliktu, to wielka wojna. Prezydent chce osobiście opowiedzieć Amerykanom, czym jest wojna w Ukrainie i dlaczego jest tak ważne, by właściwie doprowadzić ją do końca. Sprawą zasadniczą jest przyśpieszenie dostaw broni nad Dniepr. To jeden z najważniejszych i kluczowych celów tej wizyty. By opowiedzieć o tym nie poprzez łączenie wideo, lecz osobiście, twarzą w twarz spotkać się z prezydentem USA i amerykańskimi kongresmenami. Wytłumaczyć, jakiej broni potrzebuje Ukraina, i opowiedzieć o tym, że ukraińskie społeczeństwo nie zgodzi się na przyjęcie ultymatywnych warunków Rosji. Potrzebujemy broni, by tę wojnę jak najszybciej zakończyć.

Czy to oznacza, że prezydent musi przekonywać osobiście władze Stanów Zjednoczonych do większego wsparcia militarnego Ukrainy?

Nie chodzi o przekonywanie. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska deklarują, że rozumieją potrzebę dokończenia tej wojny. Rozumieją, że Rosja musi przegrać, a odpowiedzialni, łącznie z Putinem, muszą stanąć przed sądem. Prezydent Zełenski chce wytłumaczyć, że od zachodniej broni, jej ilości i terminów dostaw zależy to, jak długo ta wojna będzie trwała. Inaczej o tym się mówi przez telefon, a zupełnie inaczej na żywo. Ważne też jest przekazanie pewnych emocji. Jesteśmy na innym etapie i musimy przekonywać naszych partnerów w rozmowach osobistych do przyśpieszenia finalizacji tej wojny. Muszą zrozumieć, jakiej broni potrzebujemy i dlaczego potrzebujemy jej na dzisiaj, a nie na jutro czy pojutrze. Muszą też zrozumieć, dlaczego ta wojna nie może trwać kolejne dwa czy trzy lata. Ukraina chce już do wiosny znaleźć się blisko mety.

Ale część komentatorów uważa, że długotrwała wojna wykończy Rosję Putina.

Nie do końca. Im dłużej ta wojna będzie trwała, tym gorszy wpływ będzie wywierała na inne regiony. W polityce międzynarodowej będzie coraz więcej chaosu. Prawo międzynarodowe będzie coraz mniej wiążące i ludzie w różnych częściach świata zaczną coraz agresywniej się zachowywać. Już pojawiają się szare strefy, poprzez które Rosja sprzedaje surowce i kupuje broń. Pojawiają się pośrednicy, łamane są zasady gry. Propaganda rosyjska będzie przekonywała zaś mieszkańców zachodnich państw, że będą mieli o parę stopni cieplej w swoich mieszkaniach, jeżeli zmuszą Ukrainę do zrzeczenia się części swojego terytorium. Koncentrować uwagę społeczeństw na czymś można przez krótki czas, później uwaga zaczyna się rozpraszać. Wojna coraz bardziej zacznie odchodzić na drugi plan i zniknie z pierwszych stron mediów. Później mieszkańcy poszczególnych krajów zaczną myśleć, że to jakiś tlący się konflikt. Nie chcemy, by świat zdążył przyzwyczaić się do wojny. To byłoby najgorsze, co mogłoby się wydarzyć.

Ostatnio coraz więcej się mówi o kolejnej fazie rosyjskiej agresji, miałaby ona ruszyć jeszcze zimą, także z terenu Białorusi. Ukraina się do tego przygotowuje?

Ukraina patrzy na wszelkie możliwe scenariusze rozwoju sytuacji. Putin po dziesięciu miesiącach wojny chce udowodnić, że ma jeszcze jakiś potencjał militarny. Rosja nie chce przecież stracić najważniejszego – wizerunku państwa-potwora, którego trzeba się bać. Pesymistyczny scenariusz zakłada, że Rosja jeszcze raz spróbuje zaatakować Ukrainę na różnych frontach wojny. Ukraina więc nie może stracić inicjatywy na polu walki. Musimy zmusić ich do obrony, by nie mieli czasu na przygotowywanie kontrofensywy. Dlatego potrzebujemy broni, przede wszystkim pocisków. By naciskać na nich na południu i na wschodnie naszego kraju. Nasi wojskowi biorą pod uwagę wszystkie scenariusze, nasz wywiad również obserwuje sytuację na Białorusi. Rozumiemy, że Białoruś mocno zależy finansowo od Rosji. Ale rozumiemy też, że Łukaszenko dzisiaj inaczej patrzy na wojnę. Nie zaangażował się podczas pierwszych dwóch tygodni, gdy jeszcze nikt nie był pewny tego, jak się potoczy wojna. Dzisiaj Łukaszenko nie może nie widzieć tego, że szanse na zwycięstwo Rosji są nikłe. Myślę, że nie zechce siadać obok Putina przed międzynarodowym trybunałem.

Z tego, co pan mówi, wynika, że Rosjanie coś szykują, ale jest szansa temu zapobiec?

Bez wątpienia. Jeżeli dobrze będziemy analizować sytuację i odczytywać matematykę wojny, mamy szansę nie dopuścić do najbardziej pesymistycznego i niszczącego scenariusza. Dlaczego potrzebujemy pocisków, rakiet o pewnym zasięgu, najnowszych transporterów opancerzonych i czołgów? Po to, byśmy mogli przed wiosną wypchnąć rosyjską armię z terytorium Ukrainy. Wówczas Rosjanie nie myśleliby już o kontrofensywach, lecz o minimalizacji skutków wojny dla siebie. Ale i tak odpowiedzą za to, co zrobili.

Wiosną uczestniczył pan w rokowaniach pokojowych z Rosjanami. Powrót do tych rozmów jest możliwy?

Dzisiaj nie mamy o czym rozmawiać. Rosjanom nie chodzi o rokowania. Chcą wykorzystać negocjacje do utrzymania się na okupowanych terenach, a to w przyszłości doprowadziłoby do wybuchu kolejnego etapu wojny. A tymczasowe zawieszenie broni Kreml wykorzystałby do przygotowania zmobilizowanych i uzupełnienia magazynów broni. Propaganda jeszcze bardziej nakręciłaby rosyjskie społeczeństwo. Negocjacje pozwoliłyby Rosji przygotować się do kolejnego ataku. A przecież chcemy posadzić ich na ławie oskarżonych. Nie może człowiek bezkarnie mordować innych ludzi.

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie opuszczał Ukrainy od 24 lutego. Jeszcze we wtorek był w Bachmucie, w najgorętszym miejscu wschodniego frontu. Czy jego niezapowiedziana wizyta w USA jest podyktowana jakąś nadzwyczajną sytuacją?

Była planowana wcześniej. Nie ma w tym nadzwyczajnej sytuacji. Po 300 dniach wojny system państwowy funkcjonuje już bardzo sprawnie i prezydent całkowicie panuje nad sytuacją. To bardzo ważne, że prezydent pojechał do Bachmutu, gdzie trwają najcięższe walki. Rosja skoncentrowała tam swoje najbardziej zdolne siły. Symbolicznie, że prosto stamtąd prezydent udał się do Stanów Zjednoczonych, które obecnie przodują w pomocy Ukrainie. Nie mamy lokalnego konfliktu, to wielka wojna. Prezydent chce osobiście opowiedzieć Amerykanom, czym jest wojna w Ukrainie i dlaczego jest tak ważne, by właściwie doprowadzić ją do końca. Sprawą zasadniczą jest przyśpieszenie dostaw broni nad Dniepr. To jeden z najważniejszych i kluczowych celów tej wizyty. By opowiedzieć o tym nie poprzez łączenie wideo, lecz osobiście, twarzą w twarz spotkać się z prezydentem USA i amerykańskimi kongresmenami. Wytłumaczyć, jakiej broni potrzebuje Ukraina, i opowiedzieć o tym, że ukraińskie społeczeństwo nie zgodzi się na przyjęcie ultymatywnych warunków Rosji. Potrzebujemy broni, by tę wojnę jak najszybciej zakończyć.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997