Mariupol, niepokonany bastion ukraińskiego oporu. „Wszystko w nas strzelało”

Z ostatniego punktu ukraińskiej obrony w kombinacie Azowstalu rozpoczęła się ewakuacja rannych.

Publikacja: 17.05.2022 21:00

Ranni żołnierze ukraińscy chwilę przed wywiezieniem z Mariupola. Zdjęcie zrobione z nagrania rosyjsk

Ranni żołnierze ukraińscy chwilę przed wywiezieniem z Mariupola. Zdjęcie zrobione z nagrania rosyjskiego Ministerstwa Obrony

Foto: afp

– Artyleria: katiusze, moździerze, armaty z okrętów – wszystko w nas strzelało. Była taka noc, że żona nie spała, tylko liczyła wybuchy. Co pięć minut przylatywał pocisk – mówi o dniach w kombinacie Azowstal jeden z jego pracowników, majster Ilia.

Zupa nic

W połowie kwietnia kombinat stał się ostatnim punktem ukraińskiego oporu w mieście. W podziemiach 11-hektarowej fabryki schronili się żołnierze pułku Azow, 36. brygady piechoty morskiej, policjanci z Mariupola, straż graniczna i ochotnicy, którzy dołączyli do obrońców w czasie wcześniejszych, półtoramiesięcznych walk w samym mieście.

– Azowcy to odważni chłopcy. Przychodzili i tylko pytali, czy nie jest potrzebna pomoc – wspomina Ilia.

Cywilni uchodźcy, którzy znaleźli się na terenie kombinatu, mieszkali w podziemiach poszczególnych wydziałów ogromnej fabryki. Dyrekcja wcześniej zgromadziła w piwnicach duże zapasy butelkowanej wody dla pracowników. Po rosyjskiej agresji w 2014 r. kazano też na wszelki wypadek napełnić wodą wszelkie zbiorniki.

Gdy w zeszłym roku zaczęła się koncentracja rosyjskich wojsk wzdłuż ukraińskich granic, zaczęto również gromadzić zapasy żywności. W kombinacie urządzono 36 schronów przeciwlotniczych. Mariupol był odległy tylko o około 20 kilometrów od frontu. Dzień po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji dyrekcja kombinatu otworzyła dostęp do nich dla wszystkich potrzebujących.

Cywile chronili się w osobnych piwnicach, a wojsko w osobnych. Żołnierze obchodzili cywilne schrony, roznosząc niewielkie zapasy jedzenia, opowiadając, co wiedzą o sytuacji w mieście i w Ukrainie, opatrując lżej rannych. – Przynosili kasze, makarony, konserwy. A na samym początku nawet cukierki dla dzieci – mówi Ilia.

Przeszukiwany obrońca twierdzy Azowstal

Przeszukiwany obrońca twierdzy Azowstal

Foto: PAP/EPA

– Początkowo gotowaliśmy w hali wydziału nad naszą piwnicą. (…) Ale w połowie marca trafiły w nią pociski i przestaliśmy – wspomina. Inni gotowali w halach fabrycznych, przez które biegły rury z gazem. – W wielkich 20-litrowych garnkach. Ale potem rosyjska artyleria podziurawiła rury i musieliśmy palić ogniska w piwnicach – opowiada Paweł, inżynier z kombinatu, który przesiedział tam 55 dni.

– Dostaliśmy wojskowe racje żywnościowe. Tam były konserwy: puszka mielonki, puszka kaszy gryczanej z mielonką i kaszy perłowej – też z mielonką. Do 30 litrów wody wrzucałam dwie puszki. To była „zupa nic”. Ale wszyscy jedli, bo nic innego nie było – wspomina 35-letnia Natalia Babeusz, którą dzieci chroniące się w podziemiach nazwały „Ciocia Zupka”.

Droga w zaświaty

W niektórych piwnicach był prąd, bowiem uchodźcy znaleźli generatory w halach fabrycznych. Jednak część trafiła później rosyjska artyleria. Od czasu do czasu żołnierze obchodzili schrony, zbierali telefony i nieśli je do swoich piwnic, by naładować. Wojsko cały czas miało łączność ze światem zewnętrznym dzięki kompletowi Starlink Elona Muska.

Rosjanie nie przerywali ostrzałów, nawet gdy prezydent Putin pod koniec kwietnia ogłosił przerwanie szturmu. – Stąd odchodzą w zaświaty całymi rodzinami. Najpierw mąż – mój przyjaciel – Witalik Taran, zginął 15 kwietnia. (Jego żona) Ałła została wdową. A 8 maja sama zginęła od wybuchu rosyjskiej bomby. Oboje od 2014 r. byli wolontariuszami. W pułku Azow prawie od początku. Pracowali w kuchni. Potem zostali żołnierzami – zastępca dowódcy Azowa Swiatosław Palamar wspominał rodzinę przyjaciół, którzy zginęli w kombinacie.

Czytaj więcej

Ewakuacja twierdzy. Czy to koniec obrony Mariupola?

Wychodzący z kombinatu – zarówno cywile, jak i żołnierze – trafiają najpierw do „obozów filtracyjnych”. Po raz pierwszy pojawiły się w czasie wojen w Czeczenii, szybko zyskując sławę zwykłych obozów koncentracyjnych. – Na przesłuchaniach godzinami zadają te same pytania, tylko inaczej sformułowane. Chodzi głównie o stosunek do ukraińskiej armii, służby bezpieczeństwa SBU i do Rosji. Telefony, notebooki zabierają i gdzieś je godzinami sprawdzają – opisuje aktywista Kiriłł Żiwoj. Wszyscy proszą, by wszędzie było jak najwięcej pracowników biur ONZ i Czerwonego Krzyża, bo wtedy Rosjanie nie biją i nie torturują.

– Kazali mi się rozebrać i sprawdzali, jakie mam tatuaże. A ja mam ośmioramienną gwiazdę, talizman mojego znaku zodiaku Skorpiona. Ale jeden z żołnierzy powiedział: to Gwiazda Dawida i to niedobrze. Próbowałem wytłumaczyć, że Dawida jest sześcioramienna, ale nie uwierzyli. Poszliśmy do oficera (opowiadający był w samych slipach – red.). Ten też nie uwierzył. Ale w końcu sprawdził na telefonie w internecie i puścili mnie – wspominał obóz jeden z młodych mieszkańców Mariupola.

– Artyleria: katiusze, moździerze, armaty z okrętów – wszystko w nas strzelało. Była taka noc, że żona nie spała, tylko liczyła wybuchy. Co pięć minut przylatywał pocisk – mówi o dniach w kombinacie Azowstal jeden z jego pracowników, majster Ilia.

Zupa nic

Pozostało 94% artykułu
Konflikty zbrojne
Stany Zjednoczone wiedziały o ataku Rosji. Moskwa wysłała ostrzeżenie
Konflikty zbrojne
Putin w orędziu do narodu: Rosja uderzyła w Ukrainę najnowszym systemem rakietowym
Konflikty zbrojne
Wojna w Ukrainie: Rakietowe uderzenia na obwód kurski i mściwy szantaż Putina
Konflikty zbrojne
Atak rakietowy na Dniepr. Rosja nie użyła pocisku balistycznego ICBM?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowana przez Rosję pociskiem międzykontynentalnym