Rozmawiamy 9 maja, już po paradzie wojskowej i przemówieniu Władimira Putina w Moskwie. Wielu komentatorów oczekiwało, że tego dnia wypowie wojnę Ukrainie i ogłosi powszechną mobilizację. Nie zrobił tego. Wie pan dlaczego?
Było to bardzo depresyjne przemówienie człowieka, który wielokrotnie próbował uzasadnić swoją agresję na Ukrainę. Wytłumaczyć motywy swojej tzw. operacji specjalnej. Świat doskonale wie, że była to niczym niesprowokowana wojna rozpoczęta przez Federację Rosyjską. Utrzymuje, że nie prowadzi wojny wobec Ukrainy, lecz wobec jakiegoś jednobiegunowego świata. Mówi o tym już od ponad dwóch miesięcy wojny. Wygląda na to, że Rosja, jej polityczne i wojskowe kierownictwo, nie mogą się pozbierać. Twierdzą, że ich tak zwana operacja idzie zgodnie z planem. W rzeczywistości świat nimi już gardzi. Nikt nie ma do nich szacunku. Na Kremlu nie mają innych planów poza zniszczeniem infrastruktury cywilnej i masowymi mordami w Ukrainie. Rosjanie już też zaczynają pytać Putina, po co to wszystko było i dlaczego to już trwa aż 75 dni (rozmowa została przeprowadzona w poniedziałek – red.). Oczekiwano, że ogłosi mobilizację. W rzeczywistości ukryta mobilizacja już trwa w Rosji od 1 kwietnia. Rosyjskim siłom brakuje ludzi, walczą zaś tylko ilością, a nie jakością. Dlaczego nie wypowiedział wojny? Rosja dzisiaj używa już niemalże wszystkich rodzajów sił zbrojnych przeciwko Ukrainie. Rakiet hiperdźwiękowych i pocisków balistycznych. Poza bronią masowego rażenia. Wypowiedzenie wojny nic by nie zmieniło, wojna na dużą skalę już trwa.
Czytaj więcej
Wygląda na to, że „operacja” jest dla Putina bezpieczniejsza niż „wojna”. Zawsze może po cichu mobilizować, podsuwać kontrakty młodym poborowym, a później wmawiać rodzicom zabitych żołnierzy, że ich syn zaginął bez śladu albo że trafił do niewoli. Za przebieg wojny jako zwierzchnik sił zbrojnych musiałby odpowiadać własną głową.
Były ambasador Wielkiej Brytanii w Rosji sir Tony Brenton stwierdził, że przemówienie Putina może być sygnałem, że wojna w Ukrainie się skończy. Można to tak odczytywać?
Niestety, Federacja Rosyjska od dłuższego czasu nieadekwatnie patrzyła na sytuację na świecie, który ją otacza. Zapędziła siebie w pułapkę, przekonując własne społeczeństwo, że nie ma nikogo silniejszego od nich na kuli ziemskiej. Wmawiała też światu, że jest krajem, którego trzeba się bać. Szantażowała i zastraszała opinię publiczną w różnych krajach. Gdyby dzisiaj zakończyła wojnę na tym etapie, na którym obecnie jest, zburzyłaby mit mocnej Rosji. Musimy obiektywnie oceniać sytuację. Ma dzisiaj jeszcze wystarczająco środków, m.in. rakiet manewrujących, którymi może wyrządzić duże szkody naszej infrastrukturze cywilnej. Poza tym jeszcze zarabia spore pieniądze, również na rynkach europejskich, gdzie embargo na surowce energetyczne nie działa. Nie wszystkie też banki rosyjskie zostały objęte sankcjami i odłączone od systemu SWIFT. Rosja ma jeszcze wystarczające zasoby, by kontynuować wojnę. Co więcej, przecież przekonywała własnych rodaków, że wojna potrwa zaledwie kilka dni i że wszystkich rzuci na kolana. Zakończenie wojny dzisiaj zresetowałoby strukturę władzy w Rosji. Nie chciałbym, byśmy mieli złudzenia. Wojna to poważna sprawa. Nie skończy się jutro. Rosja będzie jeszcze wydawała na to pewne zasoby i będzie się nakręcała. Nie wie, jak wyjść z tej wojny, bo nie rozumie, jak żyje współczesny świat. Nie rozumie, czym jest reputacja i jak nią zarządzać. Musiałaby wyczyścić najpierw swoje pole medialne, wyrzucić stamtąd swoich proroków wojny atomowej.