Podczas trwających od piątkowego wieczoru manifestacji i pikiet w kilkudziesięciu miastach Rosji zatrzymano ponad 6,5 tys. osób. Jednak ruchy opozycyjne, rozbite trwającymi już rok (od aresztowania Aleksieja Nawalnego) represjami, nie są w stanie zorganizować stałego protestu.
Sprzeciw jest wyrazem postaw prawdopodobnie mniejszości społeczeństwa rosyjskiego. Rządowy ośrodek socjologiczny WCIIOM ogłosił, że 68 proc. pytanych poparło „specjalną operację wojskową na Ukrainie”, choć internetową petycję przeciw wojnie podpisało już ponad milion osób.
Poza manifestacjami protestujący piszą bowiem petycje i listy otwarte: od architektów, poprzez pisarzy i wydawców, po studentów i absolwentów ściśle kontrolowanej przez władze moskiewskiej uczelni MGIMO. Ostatnio dołączyli do nich nawet duchowni prawosławni. W sumie tych listów powstało już kilkaset.
Czytaj więcej
Rosjanie próbują otoczyć największe ukraińskie miasta łącznie z Kijowem. Chcą zmusić Ukrainę do kapitulacji.
Również elity rosyjskiej władzy – z zewnątrz wyglądające jak monolit – targane są konfliktami. Ale publicznie jedynie trzech deputowanych-komunistów zaprotestowało przeciw wojnie. – Głosowałem za pokojem, a nie wojną. Za tym, by Rosja była tarczą Donbasu, a nie za bombardowaniem Kijowa – mówił jeden z nich, Michaił Matwiejew.