Odwołanie Jacka Protasiewicza przez Donalda Tuska z funkcji wicewojewody dolnośląskiego wcale nie kończy tej pożałowania godnej historii, która rozpoczęła się w weekend serią kontrowersyjnych wpisów.
Czy Jacek Protasiewicz, który przestał w poniedziałek być wicewojewodą, za tydzień zostanie posłem?
Po pierwsze dlatego, że w niedzielnych wyborach we Wrocławiu zmierzy się obecny prezydent Jacek Sutryk z Izabelą Bodnar z Trzeciej Drogi. Jeśli Bodnar wygra (a niektóre badania pokazują, że to możliwe), to przestanie być posłem, a mandat po niej przypadnie kandydatowi, który miał tuż za nią największe poparcie w wyborach 15 października na liście Trzeciej Drogi. Czyli nikomu innemu, tylko właśnie Jackowi Protasiewiczowi.
Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że odwołany w poniedziałek polityk, tydzień później z przytupem wróci do polskiej polityki, w dodatku na ulicę Wiejską w stolicy.
Czego politykom nie wolno robić w mediach społecznościowych?
Ale jest i drugi powód, że ta sprawa się nie kończy, nawet jeśli Bodnar przegra z Sutrykiem. Stanie się ona złowieszczym memento dla wszystkich polityków, którzy tracą zdrowy rozsądek i nie kierują się swego rodzaju internetowymi przepisami BHP, angażując się w mediach społecznościowych. I nie chodzi wyłącznie o to, by nie pisać na platformach społecznościowych, jeśli czyjś umysł nie jest ostry jak brzytwa. No cóż, część wpisów Jacka Protasiewicza wyglądała rzeczywiście tak, jakby mogła być pisana przez kogoś, kto znajduje się pod wpływem substancji psychoaktywnej (czy to legalnej, jak alkohol, czy też legalnej w mniejszym stopniu). Ale podejrzenia dotyczące używek to jedno, a tu mieliśmy do czynienia z całym szeregiem błędów komunikacyjnych. Można było odnieść wrażenie, że to ktoś włamał się na konto, że wpisy zamieszcza jakiś niedojrzały atencjusz, a nie ktoś tak doświadczony, jak Protasiewicz.